Polak nie zamierza jednak poddawać się przed walką i zapowiada opracowanie taktyki, która pomoże wygrać. "Trzykrotnie wygrałem z Wang Liqinem, choć było to dosyć dawno. W mistrzostwach świata w Osace, kiedy zdobył mistrzostwo świata, byłem jedynym graczem, który mu zagroził - zagraliśmy pięć setów. Na największych turniejach gra bardzo dobrze, a przecież w czwartek wystąpi u siebie. Przygotuję jednak odpowiednią taktykę i postaram się go zaatakować. Jeżeli uda mi się wygrać, to droga do medalu będzie wolna" - ocenił Błaszczyk. "Niestety rywal zna mnie doskonale i będzie świetnie przygotowany. Rano na treningu widziałem, że miał sparingpartnera, który zagrywał moje serwy. Widać, że zakładał moje zwycięstwo i powoli się szykował. To jednak dla niego początek turnieju, więc nie będzie +luźny+ dopóki nie zyska wyraźnej przewagi. W tym będę szukał szansy" - dodał. Błaszczyk zapewnił, że jeśli uda mu się uzyskać podobną koncentrację, jak przy starciu z Korbelem - nie będzie mu przeszkadzała hałaśliwa, chińska publiczność. Nad pojedynkiem z Czechem, z którym prywatnie się przyjaźni, nie chciał się przesadnie rozwodzić. "Jak widać poprawiłem grę backhandem - kiedyś była to pięta achillesowa. Ponoć tak się dzieje, kiedy zawodnik się starzeje - częściej musi grać backhand. Ja się jednak nie czuję wolniejszy i myślę, że kilkakrotnie to pokazałem. Petra znam świetnie - przez sześć lat graliśmy w klubie, przyjaźnimy się, znamy swoją grę. Fakt, że ja wcześniej zacząłem turniej co dało mi jednak przewagę" - wyjaśnił polski tenisista. "Zawsze, nawet prywatnie, gramy z Petrem bardzo ostro - żaden nie lubi przegrywać. Zwykle po takim meczu mamy dwa-trzy dni ciszy. Na pewno nie wyślę mu prowokacyjnego smsa, raczej pójdę i go przytulę" - kontynuował wyraźnie rozluźniony zwycięstwem zawodnik. Błaszczyk był zadowolony ze swojej formy. Jak podkreślił odzyskał wigor i szybkość, bowiem przed olimpiadą po raz pierwszy od 15 lat pojechał na prawdziwe wakacje. Dopiero kilka tygodni przed igrzyskami dowiedział się, że wystąpi w Pekinie - był bowiem pierwszym rezerwowym. "Mam duży entuzjazm. Przez 15 lat grałem z dwoma przerwami w sezonie - dwa tygodnie latem i tydzień zimą. Nie miałem jednak okazji by rzeczywiście wypocząć. Kiedy okazało się, że nie jadę do Pekinu - pojechałem z żoną na prawdziwy, miesięczny urlop, na Sycylię. Nie myślałem o ping pongu, piłem piwo i jadłem spagetti - przytyłem sześć kilo. Później okazało się, że jednak zagram i nadwagę straciłem w ciągu dwóch tygodni obozu. Bardzo solidnie i z zapałem trenowałem. To co odpocząłem - to moje" - wyjaśnił Błaszczyk. Dodał, że w przyszłości będzie się starał więcej wypoczywać, bowiem to przynosi świetne wyniki. "Lucek zagrał bardzo dobre spotkanie. Potwierdziło się również, że zawsze trudniej gra się pierwszy mecz, a Peter rozpoczynał zawody od starcia z Błaszczykiem. Czekał na grę dwa tygodnie i to się odbiło na jego występie. My, żeby uniknąć takiego oczekiwania, przyjechaliśmy do Pekinu dopiero 12 sierpnia" - ocenił z kolei trener Polaka Stefan Dryszel. "W czwartek czeka na nas rywal z najwyższej półki -trzykrotny mistrz świata, któremu w dorobku brakuje olimpijskiego złota w singlu. Zrobimy wszystko by mu to utrudnić. Jeśli zagra na swoim normalnym poziomie - będzie bardzo ciężko awansować" - dodał szkoleniowiec.