Gruchała uległa Rosjance Aidzie Szanajewej 11:12, a do rozstrzygnięcia walki potrzebna była dogrywka. Polka bardzo źle rozpoczęła pojedynek - oddała inicjatywę rywalce i przegrywała już 1:8. Przy takim stanie odbyła rozmowę z arbitrem by uważniej obserwował natarcia i prawidłowo je oceniał. Jak sama podkreśliła - poskutkowało. Mimo tego zryw brązowej medalistki z Aten nie przyniósł rezultatu. "Było dużo emocji. Źle rozpoczęłam i musiałam nadrabiać, a czas leciał. Znalazłam sposób i doprowadziłam do remisu, ale bardzo mnie to wyczerpało. W ostatniej akcji to ona zachowała się lepiej. Niestety jestem trochę osłabiona chorobą, ale miałam świadomość, że w igrzyskach startuje się raz na cztery lata, a ja tej szansy nie wykorzystałam. Jest mi strasznie z tego powodu przykro. Wiem, że liczyło na mnie wielu kibiców. Nie pokazałam jednak odporności psychicznej" - wyjaśniła łamiącym się głosem Gruchała. "Tą porażką jestem zniesmaczona. Liczyłam na więcej i więcej od siebie wymagałam, być może za dużo. Ten sport już mnie trochę zmęczył. Nie ma we mnie tego walczaka z młodszych lat. Jestem 27-letnią kobietą i chciałabym robić coś innego, mam inne zainteresowania. Nie powiem, że chcę skończyć z szermierką - może wystarczy mi przerwa by odzyskać zapał" - dodała. Gładkich porażek doznały również pozostałe Polki. Mroczkiewicz musiała uznać wyższość mistrzyni olimpijskiej -Włoszki Marii Valentiny Vezzali. W jej ocenie Włoszkę stać na zdobycie w Pekinie złota. Wojtkowiak przegrała natomiast z Chinką Lei Zhang 7:15. Najbardziej zasmucona przegraną była Gruchała. Pozostałe zawodniczki nie tracą dobrego humoru i zamierzają walczyć o medal w drużynie. Wszystkie podkreślały, że na poprzednich mistrzostwach świata indywidualnie również im nie poszło, a w drużynie wywalczyły złoto. "To świetnie, że możemy walczyć - w Atenach nie było drużynowego floretu. O wejście do czwórki walczymy z Amerykankami, które są młode i niedoświadczone. Później unikamy walki z Rosjankami i Włoszkami, więc realny jest finał. Nie lekceważymy nikogo, ale chcemy wykorzystać naszą szansę. Obiecuję, że będę skupiona od pierwszej walki" - zapewniła Gruchała. "Nie ma się co nad sobą rozczulać - weźmiemy się w garść i pokażemy na co nas stać" - dodała Wojtkowiak. "Już niejednokrotnie potrafiłyśmy się pozbierać po nieudanych występach indywidualnych. W drużynie potrafimy wygrywać. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowane - proszę nam uwierzyć na słowo. W drużynie nie musimy liczyć tylko na siebie, jesteśmy grupą, która się wspiera. Fantastycznie się rozumiemy i wiemy co trzeba zrobić w jednej walce, żeby w następnej było łatwiej" - zgodziła się z koleżankami Mroczkiewicz. Z Pekinu - Maciej Malczyk