Dla wicemistrzów świata występ w Norwegii okazał się nieudany. Biało-czerwoni nie zdołali zakwalifikować się do najlepszej czwórki ME. Podopieczni Bogdana Wenty zostali sklasyfikowani na 7. miejscu. "Nie wyszedł nam ten turniej, ale będę następne mecze i trzeba się na nich skoncentrować. Niedługo zaczyna się Bundesliga, potem czekają nas kolejne ważne spotkania kadry. I o tym trzeba myśleć, a nie grzebać w trupach. A poza tym, to ten turniej mógł się zupełnie inaczej potoczyć, gdybyśmy grali z tymi samymi rywalami w innej kolejności. Gdyby trzeci mecz był z Chorwacją, to pewnie byśmy wygrali, bo oni z dnia na dzień byli coraz gorsi" - stwierdził Bielecki. "Nie żałuję wypowiedzi, że jedziemy do Norwegii po złoto. Przed następnym turniejem też powiemy, że jedziemy po złoto. Mamy dobry zespół i jeszcze nie raz to udowodnimy. Nie jesteśmy frajerami. Jest mi przykro, że się nie udało. Ale graliśmy na sto procent możliwości. Każdy dał z siebie, ile mógł. Ja przynajmniej każdemu mogę spojrzeć w oczy i powiedzieć, że zrobiłem w tych mistrzostwach wszystko, na co było mnie stać" - podkreślił. Cieniem na występ Polaków w Norwegii kładzie się wysoka porażka z Duńczykami (26:36). "To jedyny mecz, który zawaliliśmy. Duńczycy mieli nas rozpracowanych w najdrobniejszych detalach. Ja nie zdołałem chyba ani razu rzucić ze swojej pozycji. Ale my dzień wcześniej mieliśmy bitwę z Norwegią, w której trzeszczały kości, a walki wręcz było więcej niż gry. To spotkanie nas strasznie dużo kosztowało, psychicznie i fizycznie. Ja do piątej rano nie mogłem zasnąć, a o dziewiątej trzeba było wstać. Chłopaki podobnie. Byliśmy zmęczeni i Duńczycy nas rozjechali" - zakończył Bielecki.