Croizon utracił ręce i nogi w wyniku amputacji po porażeniu prądem w 1994 roku. Gdy leżał na szpitalnym łóżku, myślał o pokonaniu wpław kanału dzielącego Francję od Anglii. Ojciec dwójki dzieci spełnił swoje marzenie po 16 latach. W sobotę wystartował z angielskiego Folkestone i tego dnia późnym wieczorem dopłynął do francuskiego brzegu w okolicach Calais. W sumie zajęło mu to 13,5 godziny, o 2,5 mniej niż przewidywał. - Myślałem o tych wszystkich osobach, które we mnie wierzyły i zasuwałem jak wariat. Jestem niesamowicie szczęśliwy - powiedział wzruszony Francuz. Przepłynięcie La Manche umożliwiły mu specjalne protezy u nóg, zakończone płetwami. Nie miał on jednak podobnych protez amputowanych rąk, więc kikuty służyły mu tylko do utrzymania równowagi w wodzie. Przed wyzwaniem Croizon tłumaczył, że chce w ten sposób dodać nadziei "sobie samemu, swoim bliskim i wszystkim towarzyszom w nieszczęściu, którzy nie czują już smaku życia". Z Paryża - Szymon Łucyk