Po pierwsze, my też wystąpimy osłabieni, zabraknie kontuzjowanej Urszuli Radwańskiej, która zajmuje 75. miejsce w rankingu WTA. Dlatego Tomasz Wiktorowski, kapitan "Biało-czerwonych", wystawi w singlu jej siostrę 20-letnią Agnieszkę (dziewiąta na świecie) i 24-letnią Martę Domachowską (135.). Po drugie, naprzeciwko Polek nie staną słabe tenisistki. Yanina Wickmayer jest 15. w rankingu WTA, a Kirsten Flipkens 81. Szczególnie groźna będzie ta pierwsza, która ostatnio spisuje się bardzo dobrze. W ubiegłym roku doszła do półfinału US Open, gdzie przegrała z reprezentantką Danii Caroline Wozniacki, a w Australian Open 2010 uległa w czwartej rundzie swojej rodaczce Henin. W tym roku jej bilans spotkań wynosi 11-1, a w styczniu zdążyła już wygrać turniej WTA, w nowozelandzkim Auckland. Belgijce w dobrej grze nie przeszkadza fakt, że pod koniec ubiegłego roku miała kłopoty związane z unikaniem kontroli dopingowej. Tamtejszy związek tenisowy ukarał ją dyskwalifikacją, ale zwróciła się w tej sprawie do sądu i ten zawiesił wykonanie kary do momentu rozpoznania skargi. Wickmayer w grze pomagają bardzo dobre warunki fizyczne. Ma 182 centymetry wzrostu i waży 68 kilogramów. Jej silną bronią jest serwis. Tak więc pojedynek liderki Belgijek z Agnieszką Radwańską zapowiada się interesująco. Wcześniej obie tenisistki nie spotkały się ze sobą, identycznie jak reprezentacje Polski i Belgii. - Zarówno Aga, jak i Wickmayer (jest młodsza od krakowianki o kilka miesięcy - przyp. red.) powinny zdobyć w Bydgoszczy dwa punkty, co sprawia, że ich mecz powinien być bardzo emocjonujący i może być kluczowy dla losów zwycięstwa. Trudno w tej chwili ocenić, która z nich jest obecnie silniejsza, bo obie dobrze grały w Australii - ocenił sytuację Wiktorowski. Doświadczenie ze wspólnych występów mają za to Domachowska i Flipkens. Ich jedyny mecz miał miejsce sześć lat temu na ziemnych kortach w Modenie. Mimo że wtedy wyżej w rankingu była nasza zawodniczka (138. przy 202. miejscu rywalki), to zwyciężyła Belgijka 6:3, 7:5. - Liczę, że Marta wygra z ich drugą rakietą i przy odrobinie szczęścia być może zdobędzie punkt na 3-1 - ma jednak nadzieję kapitan naszej reprezentacji. Gdyby po meczach singlowych był remis, to o wyniku zadecyduje debel, w którym Polska wystawi Klaudię Jans i Alicję Rosolską. To one zdobyły decydujący punkt w zeszłorocznym meczu z Japonią, który zdecydował o naszym awansie do Grupy Światowej II. Rywalki mają w odwodzie dwie bardzo młode tenisistki 18-letnią Sofie Oyen, która w czwartek obchodziła urodziny i niespełna 16-letnią An-Sophie Mestach, ale trudno przypuszczać, by w sytuacji "podbramkowej" zostały wystawione do gry. Po trzecie, Belgijki w swojej historii wywalczyły już Puchar Federacji, a miało to miejsce w 2001 roku, ale wtedy w składzie były Clijsters i Henin. My największy sukces zanotowaliśmy w 1992 roku, gdy "Biało-czerwone" awansowały do ćwierćfinału, ale ostatnio występowały w Grupie I i II Strefy Euroafrykańskiej. Zwycięstwo, którejś z drużyn nie oznacza jeszcze bezpośredniego awansu do elity. Potem przyjdzie zmierzyć się z jednym z przegranych z meczów Ukraina - Włochy, Czechy - Niemcy, Serbia - Rosja, Francja - USA, które też odbędą się w najbliższy weekend. Czytaj także: Belgijki: Nam wystarczy 3-2 Polki bojowo nastawione przed meczem z Belgią Wreszcie mamy szansę wystąpić w Grupie Światowej