Na tą ogromną kwotę, jak się dowiedział stołeczny dziennik, składałyby się premie i nagrody za np. awans do finałów mistrzostw Europy w 2008 roku. PZPN chciałby, aby Beenhakkerowi pomagał jakiś młody polski szkoleniowiec, który ewentualnie mógłby kiedyś przejąć schedę po Holendrze. Tyle, że były szkoleniowiec Realu chce przywieźć swoich współpracowników... "Nie dziwię się mu. Sam bym postąpił podobnie. Przecież mistrzostwa świata pokazały, że nasza piłka została tak daleko w tyle, że musimy się futbolu uczyć na nowo. Przecież on nikogo nie zna w Polsce" - argumentuje Mirosław Trzeciak. Beenhakker pragnie również, aby jego partnerem do dyskusji i przełożonym był tylko prezes związku, a nie wydział szkolenia PZPN. Holender nie był jedynym rozważanym kandydatem do objęcia stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Alberto Zaccheroni także chciał pracować nad Wisłą, ale postawił twarde warunki. Były trener m.in. Lazio, Milanu i Interu zażądał trzech milionów euro rocznie i dodatkowo do współpracy zatrudnić pięciu włoskich piłkarskich specjalistów!