- Wielkim błędem było to, że mieliśmy wiele doskonałych okazji do strzelenia gola. A jeśli nie strzela się bramek, to dajemy przeciwnikowi okazję do tego, aby nabrał pewności siebie. Mimo tego, że prowadziliśmy 1:0, to kwestia wyniku była ciągle otwarta. Tylko w drugiej połowie mieliśmy pięć stuprocentowych okazji, ale przeciwnik jednak bardzo dobrze się bronił i walczył - powiedział Beenhakker. - Dlaczego w pierwszej połowie zespół zagrał słabiej? - Zaczęliśmy mecz bardzo dobrze, bo przez pierwsze 20 minut byliśmy stroną przeważającą. Późno jednak coś się zacięło i straciliśmy kontrolę nad meczem. Głównie dlatego, że nie strzeliliśmy bramki. - Dlaczego tak szybko zmienił Pan Mariusza Lewandowskiego? - Zauważyłem, że potrzebujemy w środku pola innego rodzaju piłkarza niż Lewandowski. Nie znaczy lepszego, ale innego, z innymi walorami. Lewandowski grał bardziej defensywnie, a my potrzebowaliśmy piłkarza, który będzie umiał grać dłużej piłką i takie zadania otrzymał Kaźmierczak. To nie jest kwestia, który z nich jest lepszy, ale trzeba czasami wprowadzić piłkarza, który charakteryzuje się czymś innym. To był jedyny powód, dla którego dokonałem tej zmiany. - Czy zauważył Pan jak zachował się Lewandowski schodząc z boiska? - Tak zauważyłem. Nie chcę tego komentować, najpierw muszę porozmawiać z Lewandowskim. - Wydaje się, że reprezentacja Polski gra o wiele lepiej z dwoma defensywnymi pomocnikami, niż z jednym broniącym, a drugim atakującym. Czy w przyszłości zamierza Pan właśnie tak ustawiać drużynę, z dwoma defensywnymi graczami w środku pola? - Wszystko zależy od meczu. Nie można porównywać poszczególnych spotkań. Są mecze kiedy potrzebni sią dwaj defensywni pomocnicy, a czasami wystarczy jeden, a wtedy drugi idzie do przodu. Po to mamy tak wielu piłkarzy na ławce, żeby ich zmieniać i wykorzystywać ich potencjał. - Czy zgadza się Pan z opinią, że kiedy na boisku pojawił się Kaźmierczak, rywale przejęli inicjatywę? - Nie zgadzam się. To nie ma nic wspólnego z Kaźmierczakiem. Cała drużyna popełniała wiele błędów w środku pola. Andrzej Łukaszewicz, Ałmaty