"Konieczne jest dalsze wywieranie presji. I może MKOl zrozumie, że kiedy na Ukrainie trwa wojna, nie jest to dobry czas na powrót rosyjskich i białoruskich sportowców" - stwierdził Hutcajt. Od czasu zeszłorocznej inwazji na Ukrainę sportowcy z tych dwóch krajów byli poddawani różnych sankcjom. Jednak teraz MKOl postanowił umożliwić zawodnikom z tych krajów występ w międzynarodowych zawodach w dyscyplinach indywidualnych, ale pod neutralną flagą. Na razie jeszcze nie zapadła decyzja, czy będą oni mogli wystartować w Paryżu. Hutcajt, który jest także przewodniczącym Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego, wyraził nadzieję, że zachodni sojusznicy pomogą Kijowowi wywrzeć presję i powstrzymać starty Rosjan. Zobacz: MKOl ma coraz większy problem. Federacje wyłamują się z ustaleń "Jeszcze nie przegraliśmy" - przyznał i odniósł się do Thomasa Bacha, przewodniczącego MKOl-u, oskarżając go o złagodzenie stanowiska w sprawie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. "Thomas Bach był na Ukrainie i zapewnił prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, że będzie pomagał w przyszłości" - powiedział Hutcajt. Przewodniczący MKOl-u udał się na Ukrainę na rozmowy z Zełenskim w lipcu ubiegłego roku, kilka miesięcy po inwazji Rosji. Zobacz: Niemcy wysadzają w powietrze plan dopuszczenia Rosjan do igrzysk "Co się zmieniło?" - zapytał minister młodzieży i sportu. "Nic się nie zmieniło, jest tylko gorzej. Tak wiele miast zostało zniszczonych, tak wielu ludzi - kobiet, dzieci - zostało zabitych" - dodał. Ukraina zagroziła wczęsniej wycofaniem się z igrzysk, jeśli wystąpią w nich sportowcy z Rosji i Białorusi. Hutcajt powiedział teraz, że ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta. Stwierdził, że na razie ukraińscy sportowcy przygotowują się i trenują, ale Kijów może jeszcze zbojkotować igrzyska w Paryżu.