Coraz głośniej mówi się o tym, że sprawa jest bardzo prosta do załatwienia - dajcie nam Ronaldinho, zabierajcie Beckhama. Grający w Los Angeles Lakers Kobe Bryant, uważający Ronaldinho za dobrego kumpla, na pewno by się ucieszył... Trzy lata katorgi? Nigdy! Beckham bardzo szybko zdał sobie sprawę, że można nie wiadomo jak dobrze podawać, ale jak się nie ma do kogo, tak jak w Galaxy, to nikt nie będzie ciebie oklaskiwał. Dodajmy do tego fakt, że tylko występując w Europie, ma realne szanse na powrót do reprezentacji Anglii, że 32,5 miliona dolarów jest warte w obecnej ekonomii jakieś 30 procent mniej niż, kiedy podpisywał kontrakt plus fakt, że w Milanie gra mu się znakomicie. Łatwo zrozumieć dlaczego chce się jak najszybciej ewakuować z Miasta Aniołów. Jest tylko jeden problem - AIG, największa na świecie firma ubezpieczeniowa, a przy okazji właściciel kalifornijskiego klubu nie chce nawet o tym słyszeć. - Galaxy ma ważny przez następny trzy lata kontrakt z panem Davidem Beckhamem, dotrzymujemy każdego z jego warunków i tego samego oczekujemy od Pana Beckhama. Sezon dla Beckhama zaczyna się w 9 marca - twierdzą prawnicy firmy, a piłkarz nie ma choćby jednego powodu, by próbować się z tego wymigać. Nie może nawet stwierdzić, że odda pieniądze, bo władze klubu dały jasno do zrozumienia, że wydatki poniesione przez zespół, konieczność renegocjacji umów ze sponsorami spowodowałyby, że Beckham i jego nowy klub musieliby zwrócić do kasy nie 32,5 miliona dolarów, ale około 70 milionów. Tak naprawdę Anglik traciłby jednak znaczniej więcej, bo przypomnijmy, że mając w kontrakcie klauzulę dającą mu prawo do udziałów w zyskach klubu oraz w umowach reklamowych, wartość jego porozumienia z Galary wynosi około... 250 milionów milionów! Nie ulega wątpliwości, że Beckhama, którego czekają jeszcze trzy lata piłkarskiej katorgi na boisku w barwach Los Angeles Galaxy, da się łatwo zastąpić - jego siły marketingowej i umiejętności przyciągania kibiców na stadion na pewno nie. Galaxy staje więc w znakomitej sytuacji pozyskania z Milanu czegoś więcej niż siedmiocyfrowego odstępnego, na przykład dwukrotnego najlepszego piłkarza świata, Ronaldinho, który podpisał w lipcu minionego roku kontrakt z Milanem za prawie dokładnie tyle samo, ile Beckham - 32,1 miliona dolarów. Kobe by się ucieszył AIG, firma, która ma ciekawy związek z tradycją Beckhama, bo właśnie wycofała się z wartego 100 milionów dolarów sponsorowania jego byłego klubu, Manchesteru United, poważnie myśli o włączeniu nazwiska Ronaldinho do rozmów z prawnikami Milanu i to z kilku powodów. Po pierwsze Brazylijczyk jak na razie nie może uznać swojego sezonu w Mediolanie za udany sportowo, a po drugie Milan zarabia krocie na pobycie Anglika w ich klubie. Jak powiedziała szefowa marketingu AC Milan, Laura Masi, komentując fakt, że klub sprzedaje równie szybko koszulki z napisem "Beckham" na plecach jak te z nazwiskiem "Ronaldinho". - To rzeczywiście niezwykła sytuacja, bo David jest tylko wypożyczony, a Ronaldinho ma pełny kontrakt. Widzimy prawdziwy "efekt Beckhama" - w pierwszym miesiącu liczba sprzedanych koszulek z jego nazwiskiem była porównywalna do tego, co działo się w sklepach, kiedy podpisaliśmy kontrakt z Brazylijczykiem - mówi Laura Masi, która wstrzymała się jednak od podania, ile klub zarobił na Angliku. Łatwo zrozumieć dlaczego tak postąpiła. Suma odstępnego, którą zaproponował Milan za oddanie Beckama na stałe do siedmiokrotnego mistrza Europy - około 15 milionów dolarów - została nieoficjalnie skomentowana w Los Angeles, jako "śmiesznie niska". Prawnicy we wstępnych dyskusjach - negocjacje się jeszcze nie rozpoczęły - dali adwokatom Milanu jasno do zrozumienia, że wartość kontraktu "za granie" Beckhama to tylko wierzchołek finansowej góry lodowej, tego, na ile wyceniają jego stratę. Ronaldinho jest ich zdaniem idealny by wypełnić tę lukę. Nie ulega też żadnych wątpliwości, że ucieszyłaby się z tego firma Nike, która nie tylko pozbyłaby się rywala zakontraktowanego u Adidasa, ale miałaby dwie megasławy w jednym mieście - Kobe Bryanta i właśnie Ronaldinho. Jak dodamy do tego fakt, że Kobe uważa Ronaldinho za swojego przyjaciela i w przygotowywanym właśnie do druku magazynie ESPN opowiada, jak oglądając Brazylijczyka w Barcelonie, przypomniał sobie o swojej miłości do piłki nożnej, łatwo zrozumieć dlaczego AIG i trener Bruce Arena chcieliby mieć Ronaldinho w swoim klubie. A, że w piłce nie ma rzeczy niemożliwych... Przemek Garczarczyk