Trener, który miał odpowiadać w drużynie z Bełchatowa za przygotowanie fizyczne uważa, że opinie wygłaszane w mediach przez Bartoszka są nieprawdziwe. "Mój wpływ był mocno ograniczony" - Ktoś może powiedzieć, że moje metody nie są skuteczne na polskich boiskach, bo i Cracovia, a teraz Bełchatów niczym specjalnym nie wyróżniały się w lidze. Ale nie każdy wie, w jakim stopniu ja miałem bezpośredni wpływ na trening motoryczny piłkarzy. Niestety, był to mały wpływ. O wszystkim decydował pierwszy trener, włącznie z tym jak będzie się kształtował mikrocykl tygodniowy, jakie akcenty motoryczne będą realizowane, jakie ćwiczenia będą wykonywane, ile będzie powtórzeń i serii ćwiczeń, jak długi będzie czas pracy i czas odpoczynku. Jak ja mogę być oceniany za przygotowanie fizyczne zespołu, skoro tak naprawdę mój wpływ jest bardzo mocno ograniczony i nie mogę wykonywać tego co uważam za słuszne w danym momencie? - pyta retorycznie były pracownik GKS Bełchatów i Cracovii. - Nie mam nic przeciwko krytyce, ale musi być ona słuszna. Nie mogę brać odpowiedzialności za rzeczy, o których decydował ktoś inny. Jeśli mam możliwość wykonywania swojej pracy według mojej filozofii, to wtedy mogę wziąć na siebie odpowiedzialność w stu procentach i jeżeli zawalę, wtedy schylę głowę i przyznam się do błędu - dodaje. "Bartoszek uciekał od odpowiedzialności" - W mediach Maciej Bartoszek wypowiada się źle o przygotowaniu fizycznym Bełchatowa. A ktoś kto ucieka od odpowiedzialności i obarcza winną innych, wiedząc doskonale o tym, że decydował praktycznie o wszystkim w zakresie przygotowania fizycznego piłkarzy, to dla mnie człowiek bez honoru! - ripostuje Bortnik. - Ja dołączyłem do drużyny w połowie okresu przygotowawczego, nie miałem żadnego wpływu na okres roztrenowania, który w pewnym stopniu jest fundamentem okresu przygotowawczego. Na dodatek, wszystko było podporządkowane metodom pracy Bartoszka - kompletnie niesprawdzonym i nie popartym przez literaturę naukową. Każdego dnia monitorowałem obciążenia treningowe i posiadam pełną dokumentację na to, że były one na niepokojąco niskim poziomie w trakcie trwania całej rundy wiosennej - argumentuje. Były współpracownik Bartoszka twierdzi, iż pierwszy trener wobec jego rad przechodził obojętnie. - Przychodząc do Bełchatowa, dano mi jasno do zrozumienia, że będę pełnił rolę doradcy, a nie kogoś, kto podejmuje pełne decyzje w zakresie przygotowania motorycznego zawodników. Jednego mogę obecnie żałować - całe "przedsięwzięcie" firmowałem swoim nazwiskiem i być może w pewnym momencie powinienem stanowczo się temu sprzeciwić. Ucierpiała przez to moja reputacja z powodu czyjejś niekompetencji i braku honoru - wyjaśnia. "Byłem zażenowany jego metodami" - Informowałem pierwszego trenera o moich spostrzeżeniach, ale on nie reagował w prawidłowy sposób. Wielokrotnie byłem zażenowany metodami Bartoszka, ale za każdym razem najbliżsi współpracownicy uspakajali mnie i przypominali, że jestem tylko doradcą i zwracali uwagę, iż należy mu pozwolić pracować, bo to on podejmuje decyzje i z tego powodu poniesie odpowiedzialność za wszytko na koniec rozgrywek - twierdzi Bortnik, który uważany jest za specjalistę w swojej dziedzinie. Nic w tym dziwnego, wykształcenie zdobywał przecież w Stanach Zjednoczonych, a więc w kraju, który uważany jest za kolebkę przygotowania fizycznego. - Większość najnowszych trendów pochodzi właśnie zza oceanu. Będąc w Anglii zaobserwowałem wśród Anglików fascynację szkołą amerykańską w dziedzinie przygotowania fizycznego - opowiada były asystent szkoleniowca GKS-u. - Testy oceniające postawę ciała i wykrywające jego wady (FMS), trening stabilności centralnej, propriocepcja, SPARQ, trening siły i mocy podbijają Europę i znajdują coraz większą grupę zwolenników tej szkoły - fachowo tłumaczy szkoleniowiec. Zawodnicy, którzy pracowali z Bortnikiem o jego metodach pracy wypowiadają się w samych superlatywach. - Jest świetnym fachowcem, który posiada ogromną wiedzę. Współpraca z nim w GKS Bełchatów była niezwykle cenna. Uważam, że Łukasz ma wszelkie umiejętności do tego by osiągnąć duży sukces w swoim fachu. Nie rozumiem wypowiedzi, które krytykują Łukasza za złe przygotowanie fizyczne GKS-u Bełchatów. Jeśli drużyna straci bramkę w 90 minucie i przegrywa mecz, to zaraz mówi się, że zespół jest źle przygotowany fizycznie, a na to składa się wiele czynników i nie można wybierać sobie kozła ofiarnego, który nagle stanie się odpowiedzialny za całe zło - uważa Dariusz Pietrasiak, piłkarz Polonii Warszawa.