"Tak jak mi stoi w gardle 0-5 na Camp Nou, tak im półfinałowa porażka z Interem" - to zdanie wypowiedziane niedawno przez Jose Mourinho idealnie pasuje do opisu kluczowych chwil minionego roku przeżywanych przez kibiców Barcelony. W niedawnym Gran Derbi Xavi, Messi i Iniesta pokonali Real Madryt po raz piąty z kolei, ale spektakularna gra i wysoki wynik wzięły się w dużej części z chęci zemsty na byłym trenerze Interu. Gdyby Barca nie przepadła w półfinale Champions League, zapisałaby może w swojej historii nawet lepszy rok niż 2009. Wtedy wywalczyła sześć trofeów, teraz tylko dwa. Ciemne strony bezkompromisowości Guardioli Obraz szczęśliwych piłkarzy z Mediolanu i ich trenera wypędzanych z Camp Nou polewaczkami do trawy stanowi właściwie jedyną poważną skazę na roku zdominowanym przez wychowanków "La Masia". Półfinałowa rywalizacja z zespołem Jose Mourinho udowodniła nie tylko ciemne strony bezkompromisowości Pepa Guardioli, ale także cieniutką linię oddzielającą zwycięstwo od klęski mieszczącą się w granicach błędów sędziowskich. Tak jak 12 miesięcy wcześniej, pomyłki arbitra meczu z Chelsea na Stamford Bridge utrzymały Barcelonę w grze, aż do cudownego strzału Andresa Iniesty w 93. minucie, tak w rywalizacji z Interem "czynnik sędziowski" wziął rewanż na Katalończykach. Na Giuseppe Meazza drużyna Mourinho zdobyła gola ze spalonego, na Camp Nou arbiter anulował prawidłowo zdobytą bramkę Bojana Krkica. W żaden sposób nie osłabia to jednak faktu, że półfinałowy dwumecz z Interem był najbardziej dotkliwą porażką w błyskotliwej karierze Pepa Guardioli. Trener Barcy sam na nią zapracował nakazując swoim piłkarzom utrzymywać frontalny atak mimo prowadzania na San Siro 1-0. Otwarta, a nawet wręcz beztroska gra Barcelony okazała się tamtego wieczoru bardzo wygodna dla Interu. Potknięcie w Pucharze Króla W całym roku 2010 Barca przegrała tylko pięć z 58 meczów. Poza porażką w Mediolanie 1-3 znacząca była przegrana z Sevillą już 5 stycznia, w pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu Króla (1-2). Guardiola posłał wtedy na Camp Nou rezerwy i choć w rewanżu na Ramon Sanchez Pizjuan jego największe gwiazdy zwyciężyły 1-0, to rywal awansował dalej wygrywając potem całe rozgrywki. Kolejne trzy porażki (z Sevillą w pierwszym meczu Superpucharu Hiszpanii oraz z Atletico i Herculesem Alicante w Primera Division) miały znaczenie marginalne. Barca chwilami męczyła się i zwalniała, ale kiedy wrzucała najwyższy bieg, wznosiła się na poziom niedostępny dla rywali. Dwa wygrane Gran Derbi (2-0 i 5-0), zwycięstwo 4-1 nad Arsenalem na Camp Nou w ćwierćfinale Champions League, i ta niewiarygodna seria kończąca rok (23 mecze bez porażki) nie pozostawiły wątpliwości, że niezwyciężona drużyna z 2009 roku może być jeszcze silniejsza. 2,65 gola na mecz Barca zdobyła w mijającym roku 154 gole - średnia 2,65 na mecz. Najbardziej zapracował na nią Leo Messi, który we wszystkich rozgrywkach klubowych pokonywał bramkarzy 58 razy. Starczyło do "Złotego Buta", tytułu króla strzelców Ligi Hiszpańskiej z wyrównaniem rekordu Brazylijczyka Ronaldo (1997 r.), a także do miana najskuteczniejszego piłkarza Champions League. Mimo porażki Argentyny w ćwierćfinale mistrzostwach świata w RPA, Leo znalazł się w finałowej trójce plebiscytu na Piłkarza Roku 2010. Pozostali dwaj finaliści to jego koledzy z "La Masia": Xavi Hernandez i Andres Iniesta - bohaterowie afrykańskich mistrzostw. Tak jak Sergio Busquets, Carles Puyol, Gerard Pique, a przede wszystkim objawienie turnieju - Perdro Rodriguez. Był on też drugim strzelcem Barcy w 2010 roku zdobywając dla niej 22 gole. Na trzecim miejscu jest nowy w drużynie David Villa, który w 22 spotkaniach Barcy trafił do siatki 13 razy. O jedną bramkę mniej zdobył Bojan Krkic - choć on akurat może być minionym rokiem rozczarowany. Nie dokonał postępu, jakiego wszyscy po nim oczekiwali. W sumie jednak z 22 piłkarzy zdobywających bramki dla Barcelony w ciągu ostatnich 12 miesięcy, aż 13 jest jej wychowankami. Szczęśliwy, bo wyrzucił Zlatana "Moją najlepszą decyzją, było pozbycie się z klubu Zlatana Ibrahimovica" - powiedział niedawno Sandro Rosell, nowy prezes klubu z Katalonii. Barcelona straciła na tym transferze majątek - zapłaciła 50 mln euro i oddała Samuela Eto'o, odzyskała tylko 24 mln. Wielkie ego Szweda nie pozwoliło mu zatriumfować na Camp Nou - co najmniej połowa odpowiedzialności za to spada jednak na Guardiolę. Tak wygląda bilans drużyny z Katalonii z punktu widzenia praktycznego. Z jednej strony dwa tytuły (mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii) to mało, z drugiej trudno zapomnieć, że historyczne zwycięstwo w RPA byłoby niemożliwe bez fenomenu "La Masii". Są jednak fani, dla których liczy się coś bardziej ulotnego niż rzędy trofeów w klubowych witrynach. Od strony estetycznej Barca osiągnęła w 2010 roku znacznie więcej. Jej gra, a wręcz filozofia gry w piłkę doczekała się uznania szerszego niż Dream Team. Guardiola jako pomysłodawca, a Messi, Xavi, Iniesta, Busquets, Pedro, Pique i Puyol, jako wykonawcy wnoszą nową jakość do swojej dyscypliny.