Gdyby zająć się czysto po amatorsku interpretowaniem manier bałkańskiego Szweda, staje przed nami piłkarz w pełni sobą zachwycony. Może to jednak tylko pozory, bo przecież według relacji prasy Zlatan Ibrahimovic bardzo naciskał na transfer do Barcelony. I to zdecydowanie z powodów sportowych, a nie finansowych - Inter płacił mu 12 mln euro za sezon. Szwed mówił ponoć, że marzy o tym, by grać u boku Messiego. Jeśli rzeczywiście tak jest, to marzenie już wkrótce się spełni. Dla wielu jest piłkarskim bogiem, ludzie zakochani w Serie A opowiadają o "Ibrakadabrach", które rozświetlały blaskiem geniuszu ponure mecze Interu. Wystarczy kliknąć w YouTube, a pojawi się bramka, którą zdobył piętą w meczu Szwecja - Włochy podczas Euro 2004, lub gol dla Ajaksu, gdzie przedryblował obronę w stylu Maradony i Pelego. Przykładów jest cała masa. Problem polega jednak na tym, że poza mistrzostwami krajowymi z Ajaksem, Juventusem i Interem Szwed nie osiągnął więcej nic. I tak jak do finału Ligi Mistrzów w Moskwie rozprawialiśmy o tym, że kompleks wielkich meczów ma 23-letni Ronaldo, tak o to samo 28-letniego Zlatana mamy prawo podejrzewać do dziś. W fazie pucharowej Champions League Szwed zagrał już 16 razy nie zdobywając ani jednego gola. Gdy przypomnimy sobie mecze 1/8 finału Inter - Manchester nie wyłowimy z pamięci nic, co mogłoby zaprzeczyć tej tezie. Wyjeżdżając do Barcelony Zlatan nie marzy o kolejnym tytule krajowym, ale o triumfie w Lidze Mistrzów. Messi, Xavi, Iniesta i spółka dają mu taką szansę, choć wiemy, że od wprowadzenia formuły ligowej, nikomu nie udało się obronić trofeum. Z pewnością jednak poza Samuelem Eto'o nie ma zbyt wielu ludzi, którzy w nadchodzących rozgrywkach LM dawaliby większe szanse Interowi niż drużynie z Katalonii. Guardiola ma zespół genialny, mogący dokonać rzeczy niezwykłych, jeśli geniusz Zlatana okaże się z nim kompatybilny. Czytaj więcej i dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego