Uśmiałem się szczerze, gdy kilka dni temu tę wiadomość podał jeden z angielskich portali. Natychmiast przypomniał mi się transfer Emmanuela Olisadebe do Juventusu Turyn, który nigdy nie wydobył się ze sfery futbolowej fikcji tworzonej przez menedżerów. Wiadomość o tym, że klub z Katalonii interesuje się polskim bramkarzem zabrzmiała tak absurdalnie przede wszystkim ze względu na bezdyskusyjną pozycję Victora Valdesa. To tak, jakby ktoś twierdził, że Robert Lewandowski ma zastąpić Leo Messiego. Kiedy jednak przeczytałem o zainteresowaniu Szczęsnym w katalońskim dzienniku "Sport", na wszelki wypadek chwyciłem za telefon. Kolega z dziennika "Marca" zapewnił mnie, że Polak zrobił wielkie wrażenie na Andonim Zubizarretcie (kiedyś legendarny bramkarz, dziś dyrektor sportowy Barcy) i Pepie Guardioli. Planując przyszłość swojego klubu chcieliby oni widzieć Szczęsnego między słupkami. Ich zdaniem, jest on jednym z największych młodych talentów w swoim fachu. Oczywiście Polak nie miałby "wykopać" z bramki Valdesa, ale wejść do niej dopiero w chwili, gdy jedna z największych gwiazd zespołu, zakończy karierę. W styczniu 2012 roku Victor kończy jednak dopiero 30 lat. Zapytałem hiszpańskiego kolegę, czy wyobraża sobie, by przez trzy lub cztery sezony Szczęsny zgodził się być rezerwowym? Trochę się zdziwił uważając, że 21-letni Polak ma czas, a poza tym "Barcelonie się nie odmawia". Pierwszy raz tak jasno poczułem, że z perspektywy hiszpańskiego dziennikarza futbol klubowy zaczyna się i kończy na Barcy i Realu Madryt. Dla nich każdy piłkarz, który ma cień szansy gry w tych klubach, powinien natychmiast rzucić wszystko. Tok myślenia szefów Barcy jest łatwy do wyjaśnienia. Starszy od Valdesa o 7 lat drugi bramkarz Jose Pinto nie może być traktowany jako gracz perspektywiczny. Latem 2012 roku kończy mu się kontrakt i naturalne, że klub wolałby go nie przedłużać. Lepiej zastąpić Pinto kimś młodym, kto daje nadzieję na przyszłość. A to, że Szczęsny jest wschodzącą gwiazdą Premier League, a nie chłopaczkiem, który może sobie pozwolić na kilka lat siedzenia na ławce, nikogo w Hiszpanii nie interesuje. Spytałem Hiszpana, czy zdaje sobie sprawę, iż Arsenal zażąda za Polaka jakieś 15-20 mln euro? Czy Barca jest gotowa wydać tyle na drugiego bramkarza? Wydał się zaskoczony. Dywagacje w sprawie transferu Polaka biorą się więc z nieporozumienia. Barcy Szczęsny się podoba, ale jej szefowie liczą na to, że będzie on walczył o przyjście do nich z taką samą determinacją jak Cesc Fabregas. Tymczasem Polak nie ma żadnych powodów, by wyrywać się do Katalonii. Chyba, że za pięć lat, ale to w piłce wieczność. Na wszelki wypadek wypada przypomnieć, że Jerzy Dudek był pierwszym polskim piłkarzem w Realu Madryt. Przez cztery lata pełnił rolę rezerwowego dla Ikera Casillasa, zagrał w 12 meczach, w tym tylko w dwóch w Primera Division. Szczęsny mógłby być pierwszym Polakiem w Barcelonie. Gdyby jednak podpisał kontrakt już latem 2012 roku, skazałby się na podobny los. W najlepszym razie z widokami na szczęśliwsze zakończenie. Dyskutuj z autorem na jego blogu