- Nie wiem co się stało. Bardzo kiepsko się czułem. Może spowodował to upał? Jechaliśmy przecież w temperaturze około 36 stopni - powiedział Baranowski w "Przeglądzie Sportowym". - To może być jednak dobra pozycja wyjściowa do ataku. Tak zamierzam przynajmniej zrobić. Nikt nie będzie mnie teraz gonił, jeśli uda mi się odjechać, bo mam dużą stratę w klasyfikacji generalnej. To paradoksalnie działa na moją korzyść. Tyle, że wcale nie jest łatwo zabrać się do ucieczki. O to trwa walka jeszcze bardziej zacięta, niż o wygranie całego wyścigu - stwierdził kolarz. - Na szczęście nasz lider, Roberto Heras, w środę nic nie stracił do największych faworytów. Czekamy na piątkowy odcinek, kiedy meta będzie usytuowana na górze. Wtedy być może nastąpi atak naszego asa - dodała Baranowski.