- Zdecydowanie nie jesteśmy zadowoleni z siódmej lokaty w "drużynówce", mierzyliśmy nawet w zwycięstwo. Jedyne co nas pociesza to to, że w klasyfikacji indywidualnej doliczą nam tylko minutę i dziesięć sekund straty, a nie faktyczną różnicę - 2.25 - ocenił Baranowski w "Przeglądzie Sportowym". - Nie lubię się tłumaczyć, ale mieliśmy trochę pecha. w okolicach dziesiątego kilometra gumę złapał chyba nasz najlepszy czasowiec, Jan Hruszka. Dziesięć kilometrów dalej, a więc jeszcze w pierwszej połowie dystansu, na zakręcie upadł Marco Serrano. Na obu nie czekaliśmy, dojechaliśmy na metę w siódemkę, co z pewnością osłabiło nasz potencjał" - dodał polski kolarz.