- Tak jak wszyscy piłkarze z obu klubów. - Będzie to dla każdego z nas debiut w takim meczu. Na pewno wyzwoli się w nas inny niż zwykle dreszczyk emocji, bo przecież zagrają dwa kluby z tradycjami, wiadomo też o animozjach między kibicami, więc obok takiego spotkania nie można przejść obojętnie. - Czujecie presje kibiców? Każdy mecz w lidze jest ważny, ale pojedynek z Wisłą jest wydarzeniem. - Jeden z fanów w żartach powiedział mi, że możemy przegrać wszystko, byle pokonać Legię i Wisłę. Tak patrzą na to kibice, my patrzymy trochę inaczej. Staramy się myśleć o tym spotkaniu, jak o normalnej potyczce o trzy punkty, nie zaprzątać sobie głowy otoczką, bo wiadomo im więcej ma człowiek w głowie, tym potem gorzej prezentuje się na boisku. - Faworytem niedzielnego meczu jest Wisła. - Może to i nawet lepiej. Cały czas powtarzam, że to nie my musimy tam wygrać, tylko nasi rywale, którzy nie mogą sobie pozwalać na straty punktów na własnym stadionie. Na Reymonta zdarzyło się im już jednak potknięcie w remisowym meczu z Amiką Wronki i mam nadzieję, że powtórzymy wyczyn tej drużyny i odbierzemy Wiśle punkty. Każdy z nas miałby dużą satysfakcję z tego powodu. - A dla napastnika miłe byłoby zdobycie bramki w takim pojedynku. - To byłoby bardzo piękne. Nie będzie jednak łatwe. Nie przypuszczam, żebyśmy mieli dużo sytuacji. Blok defensywny Wisły spisuje się dobrze, grają już trochę ze sobą, ale jeśli się nadarzy jakaś okazją, to trzeba będzie ją wykorzystać. - W niedzielę spotkają się dwie najstarsze drużyny polskie, ale w składzie żadnej z nich nie zobaczymy wychowanka. - To prawda. Taka jest obecnie tendencja w piłce. Na Zachodzie w lepszych klubach też trudno spotkać wychowanków, bo jeśli są pieniądze to ściągą się piłkarzy z innych drużyn, a wychowankowie "giną" w kadrze lub przechodzą do innych zespołów. Paweł Pieprzyca