W wywiadzie dla oficjalnej strony Zagłębia, szkoleniowiec drużyny - Marek Bajor - zapowiada, że w związku z prawdopodobnym odejściem z Lubina Ilijana Micanskiego nie będzie raczej naciskał na sprowadzenie do "Miedziowej jedenastki" nowego napastnika. Mimo, że jedynym wartościowym napastnikiem lubinian został teraz Senegalczyk Mouhamadou Traore, Bajor chce dawać więcej szans gry piłkarzom, którzy są już w klubie. Jego zdaniem, znakomitym następcą Micanskiego będzie wracający do zdrowia po kontuzji Szymon Pawłowski. "Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że odejście Bułgara będzie sporym osłabieniem dla zespołu, bo był on zdecydowanie najskuteczniejszym piłkarzem naszej drużyny. Takie jest jednak życie. Ciągle liczę na powrót Pawłowskiego, bo - moim zdaniem - powrót "Szymka" może rozwiązać nam problem ewentualnego odejścia Ilijana." - mówi trener. Trudno jednak podzielać optymizm Bajora, biorąc pod uwagę to, jak bardzo podatny na kontuzje jest Pawłowski. Opieranie siły ofensywnej drużyny na jego barkach byłoby ryzykownym manewrem również dlatego, że piłkarz ten woli grać raczej na skrzydle niż w środku ataku. Trener Zagłębia szuka jednak i innych rozwiązań. Chciałby wypróbować na szpicy Dawida Plizgę, który w poprzednim sezonie wybiegał na boiska Ekstraklasy 20 razy. Przez ten czas Plizga nie zdobył jednak ani jednej bramki! Pomysł Bajora wydaje się zatem doprawdy karkołomny. Innym kandydatem do zajęcia miejsca w ataku jest 20-letni Arkadiusz Woźniak, który z młodzieżową drużyną Zagłębia zwyciężył w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Woźniak strzelił w tych rozgrywkach kilka bramek i był ważnym ogniwem mistrzowskiej drużyny. Może w najbliższym sezonie doczekamy się zatem eksplozji jego talentu? W drugiej linii szanse od trenera Bajora w dalszym ciągu otrzymywać będzie utalentowany Adrian Błąd, który w rundzie wiosennej znalazł się nawet przez moment w orbicie zainteresowań selekcjonera reprezentacji - Franciszka Smudy. Błąd to piłkarz grający najczęściej na pozycji środkowego pomocnika, a ta akurat w Zagłębiu jest nieźle obsadzona, po tym jak z Piasta Gliwice przyszedł Kamil Wilczek. Co prawda, mówiło się jeszcze o tym, że do "Miedziowych" miałby dołączyć Mateusz Cetnarski, który nie zamierza kontynuować gry w barwach Bełchatowa, ale wydaje się, że po dopięciu transferu Wilczka kolejny piłkarz środka pola zwyczajnie nie jest już w Lubinie potrzebny. Wciąż bez wzmocnień pozostaje linia obrony "Miedziowych". Gorącym tematem od zakończenia poprzedniego sezonu jest w Lubinie wykupienie lewego obrońcy pochodzącego z Zimbabwe, Costy Nhamoinesu. Piłkarz jednak - jak to często ma miejsce u zawodników z Czarnego Lądu - ma w swoich dokumentach bałagan. Nie bardzo wiadomo kto jest jego menadżerem i jaki klub jest właścicielem jego karty zawodniczej. Costa był bowiem przez dwa ostatnie sezony jedynie wypożyczony do Zagłębia. Wcześniej był piłkarzem KS-u Wisła, a także Masvingo United ze swojej ojczyzny i wszystko każe przypuszczać, że to właśnie ten ostatni klub jest właścicielem karty piłkarza.