Taką widownię zgromadziło w hali Hovet spotkanie 15. kolejki drugiej fazy rozgrywek grupy wschodniej Division 2 (czwarta liga) pomiędzy sztokholmskimi zespołami Bajen Fans i MB Hockey. Oficjalna pojemność obiektu na meczach hokejowych wynosi 8 094 widzów, więc można uznać, że na spotkaniu był komplet. 8 tysięcy kibiców to prawie dwa razy więcej niż pojawiło się na wszystkich czterech piątkowych meczach 37. kolejki PLH. To także najprawdopodobniej absolutny rekord wszech czasów szwedzkiej czwartej ligi. - Co prawda niektóre statystyki czwartej ligi w szwedzkim związku trudno znaleźć, ale to na pewno fantastyczny rekord naszego klubu i myślę, że także Division 2 - mówi dyrektor Bajen Fans, Richard Slaatt. Bajen Fans to jednak nie zwykły czwartoligowiec, a klub założony przez fanów ekipy Hammarby Sztokholm, nazywanej popularnie właśnie "Bajen", która w latach 1932-51 ośmiokrotnie zdobywała tytuł mistrza Szwecji. W sezonie 1992-93 w drugiej lidze szwedzkiej grał w niej Mariusz Czerkawski. W tabeli wszech czasów szwedzkiej ekstraklasy Hammarby zajmuje 17. miejsce, ale klub w 2008 roku zbankrutował i przestał istnieć. Kibice nigdy się z tym nie pogodzili i szybko założyli nowy zespół, który swoją drogę rozpoczął od dna szwedzkiej hierarchii hokejowej, a więc szóstej ligi (Division 4), a dziś jest już o dwie klasy rozgrywkowe wyżej i walczy o awans do trzeciej ligi. Dzisiejsza rekordowa frekwencja jest jednak mimo wszystko wyjątkiem od reguły, bo fani, którzy wciąż noszą szaliki Hammarby i śpiewają piosenki o dawnym klubie, na ten wieczór mobilizowali się szczególnie. Po raz pierwszy w tym sezonie Bajen Fans zagrali w hali Hovet, która kiedyś była "domem" Hammarby. Na co dzień zespół występuje w małej MB Hallen, w której jego mecze ogląda 200-300 widzów. Mobilizacja pod nazwą "Bajenkvaellen" (Wieczór "Bajen") nie była zresztą nowością. Przed rokiem, w piątej lidze na taki wieczór w Hovet przyszło ponad 5 tysięcy widzów. Tym razem było znacznie lepiej, bo o ile dwie najniższe ligi zespół Bajen Fans przeszedł jak burza i kolejne pogromy nie zachęcały kibiców do przychodzenia na jednostronne mecze, o tyle w tych rozgrywkach walka o awans jest bardziej zacięta, a mecze ciekawsze. Na nieszczęście dla fanów gospodarzy, dziś wygrali jednak goście 3-1. Bajen Fans to klasyczny przykład klubu zbudowanego z miłości kibiców. Prowadzi go Tommy Boustedt, wychowanek Hammarby, który w latach 80. jako trener dwa razy poprowadził lokalnego rywala tego zespołu, Djurgaardens Sztokholm do mistrzostwa kraju, a jako członek sztabu zdobywał z reprezentacją Szwecji złoto igrzysk olimpijskich w Turynie oraz medale mistrzostw świata seniorów i juniorów. Boustedt był generalnym menedżerem złotej reprezentacji Szwecji na ostatnich mistrzostwach świata juniorów, a gdy powstał klub Bajen Fans namówił do gry w nim swojego brata, Petera Nilssona - trzykrotnego mistrza Szwecji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Nilsson miał wówczas 46 lat, a w hokeja nie grał od dziesięciu. W drużynie z sezonu 2008-09 i tak nie należał zresztą do najstarszych, bo awans do piątej ligi zespół BF wywalczył mając w swoim składzie aż sześciu graczy w wieku powyżej 50 lat (!), grających w Hammarby jeszcze w latach 70. Rekordzista, Jan-Aake Ek wrócił ze sportowej emerytury po 27 latach przerwy, jako 57-latek. Zespół udało się jednak odmłodzić i dziś jedynym "staruszkiem" jest w nim 54-letni Jan Lindberg, zaczynający karierę w Hammarby w 1975 roku. Bajen Fans w ubiegłym sezonie wystawili nawet w czwartej lidze juniorów swoją drużynę U-20. Po dzisiejszej porażce zespół zajmuje w tabeli czwarte miejsce, a tylko pierwsza trójka awansuje do kwalifikacji do trzeciej ligi. - Nasi kibice czują jednak, że mamy teraz bardzo ważne mecze i że już nie wygrywamy regularnie po 12-0, więc chcą wspierać drużynę - mówi Slaett. Dyrektor nie ukrywa także, że sprzedanie ponad 7 tysięcy biletów na mecz (pozostałe miejsca zajęli posiadacze karnetów) daje jego klubowi potężny zastrzyk gotówki, niezwykle istotny na tak niskim poziomie rywalizacji. Na punkcie dobrej kondycji finansowej działacze Bajen Fans, których ukochany klub przez lata był w szwedzkim hokeju symbolem złego zarządzania, mają zresztą prawdziwego "bzika". Od kiedy nowy klub powstał, zawsze wychodzi finansowo na plus. - Przypadek Hammarby nauczył nas, co się dzieje, gdy źle zarządza się pieniędzmi - mówi Slaett. - Postanowiliśmy, że nigdy nie chcemy mieć strat i jak na razie klub przynosi zyski. Ostatnie lata w historii klubu Hammarby należą do tych czarnych. Hokejowy zespół upadł, a piłkarze z dużym trudem uniknęli w ostatnim sezonie gry o utrzymanie w drugiej lidze. Choć Hammarby jest jedną z legend szwedzkiego hokeja, to ze względu na fakt, że od ich największych sukcesów minęło dużo czasu, ostatnio klub ma opinię ubogiego krewnego innych stołecznych zespołów - AIK oraz Djurgaardens. Warto jednak zauważyć, że na meczach AIK w ekstraklasie nigdy w tym sezonie nie pojawiło się w "Hovet" 8 tysięcy widzów, a Djurgaardens tylko dwukrotnie sprzedali komplet biletów. Większą frekwencją cieszą się w Sztokholmie tylko ekstraklasowe derby stolicy, rozgrywane w większej hali "Globen". Choć dla kibiców Hammarby Bajen Fans są kontynuatorami tradycji starego klubu, to formalnie jest to zupełnie inna organizacja. Decyzja o tym, czy zostaną jedną z kilkunastu sekcji klubu Hammarby IF ma zapaść w maju. Podejmą ją sami kibice. - Jesteśmy trochę rozdarci - mówi Richard Slaett. - Hammarby to przecież nasz ukochany klub, ale też pamiętamy, jak zarządzano w nim hokejem. Wielu z nas uważa, że większą wartość będzie miało pozostanie przy nazwie Bajen Fans, a z drugiej strony powołaliśmy ten klub, żeby Hammarby miało swoją sekcję hokejową.