Warunkiem, aby zostać zaliczonym w poczet basejumperów, jest dokonanie skoków z wszystkich tych miejsc. 10 sekund w powietrzu Jest to sport ekstremalny. Skok trwa przeciętnie 10-12 sekund. Nie ma czasu na długie zastanawianie się - jedynie kilka sekund na otworzenie spadochronu, nie ma też miejsca na racjonalne myślenie. Wszystko trzeba przemyśleć wcześniej. Czasami również trzeba dodatkowo wykazać się dużym sprytem, aby dostać się na budynki publiczne, wieże, czy też inne, zakazane, miejsca i uczynić to poza zasięgiem wzroku strażnika. Sprzęt tu stosowany składa się z tylko jednego spadochronu, bez zapasowej czaszy, co zwiększa niebezpieczeństwo, chociaż i tak - ze względu na krótki czas lotu - nie zdążyłoby się go otworzyć. Niestety duże prawdopodobieństwo bliskiego spotkania się ze ścianami budynków, czy ostrymi zboczami skał, nie czyni go tak popularnym. Zakazana dyscyplina Za początki tego sportu przyjmuje się początek lat 80-tych i pomimo tak krótkiej historii, ma na swoim koncie wiele ofiar. Dlatego też jest różnie przyjmowany i oceniany przez prawodawstwo poszczególnych krajów. W większości krajów dyscyplina ta jest zakazana ze względu na znaczne prawdopodobieństwo wypadku i to - jak łatwo się domyślić - śmiertelnego. Śmiałkowie skaczą z dachów wielkich biurowców, z masztów antenowych, z mostów, ze stromych urwisk, zboczy i innych miejsc dających szansę na - trwający kilkanaście sekund - skok. Jak zawsze przychylna wszelkim nowinkom Ameryka pozwala na legalne skoki. Do Zachodniej Wirginii w USA co roku zjeżdżają się basejumperzy, aby w związku z obchodzonym tam "Dniem mostu", oddać chociaż jeden skok. Północna Karolina zjednuje sobie przyjaciół wśród skoczków dzięki 510-metrowemu masztowi antenowemu, zaś Wenezuela zachęca do rzucenia się w głęboką na 1000 metrów paszczę wodospadu Salto del Angel. Otwartym na podobne pomysły miastem jest Kuala Lumpur w Malezji, gdzie chętni skaczą z 294-metrowego budynku Petronas Twin Towers i pobliskiej wieży telekomunikacyjnej. Popularności nie brakuje również punktom takim jak: most Perrine o wysokości 150 m położonemu na obrzeżach Twin Falls, klifowi Tombstone w Moabie, a także 600-metrowemu klifowi Great Trango w Pakistanie. Wszyscy znają majestatyczną figurę Chrystusa górującą nad Rio de Janerio - nie pominęli jej również basejumperzy. W Europie najbardziej popularnym rejonem do uprawiania tej dyscypliny jest Norwegia. Przepiękne góry, głębokie, wcięte daleko w brzeg, polodowcowe zatoki, liczne fiordy, strome urwiska, a wśród nich tysiące krystalicznych jezior i rzek. Nie dziwi więc, że amatorzy szaleńczych skoków, rzucają się śmiało w przesłonione mgłą przepaście, w głąb tajemnic natury. Skoki kończą się więc zazwyczaj na piasku, w wodzie, na ziemi lub... pod ziemią. Nie lada bowiem wyzwaniem są skoki w głąb jaskini, zwłaszcza tej największej na świecie w Meksyku w masywie Sierra Madre - Sotano de las Golondrinas, gdzie przychodzi rzucić się w 240-metrową, wielką niewiadomą. Najpierw skok z samolotu Nim zaczniemy się rozkoszować tym sportem, dobrze byłoby zapoznać się bliżej z "najprostszymi" skokami spadochronowymi. Możemy tego dokonać na różnorakich kursach, organizowanych w aeroklubach. Kandydat do takiego kursu musi mieć ukończone 18 lat (lub 16 i zgodę rodziców) i oczywiście uzyskać pozytywne wyniki ze specjalistycznych badań lekarskich. Organizowane są również specjalne obozy, na których można zdobyć umiejętności spadochronowe.