13 listopada 2010 roku doszło do wydarzenia, które skompromitowało znaczenie mistrzowskiego pasa WBA w wadze ciężkiej. Broniący po raz drugi tytułu David Haye wybrał na pretendenta Audleya Harrisona (27-5, 20 KO), który z trudem i w wielkich bólach pokonał kilka miesięcy wcześniej zaledwie solidnego Michaela Sprotta. Harrison zapowiadał wielką wojnę wewnątrzbrytyjską a skończyło się na technicznym nokaucie w trzeciej rundzie. Należy dodać, że przez pierwsze sześć minut fani boksu mogli usnąć, ponieważ żaden z pięściarzy nie kwapił się do zadania ciosu. Na dodatek wokół tego pojedynku pojawiło się wiele kontrowersji, niektórzy twierdzili nawet, że przebieg starcia był "wyreżyserowany" na długo przed pierwszym gongiem. Według informacji portalu boxingscene.com, Harrison ponownie szuka pieniędzy w ringu i tym razem zamarzył sobie walkę z Mike'em Perezem (16-0, 12 KO). Na szczęście były mistrz Europy nie zdążył jeszcze wspomnieć, że jest to jego przeznaczenie. Tę śpiewkę kibice słyszeli przecież wiele razy przed walką z Haye'em... 25-letni Kubańczyk Perez jest na fali wznoszącej i zwyciężył ostatnio w międzynarodowej wersji turnieju "Prizefighter", pokonując Manswella, Sprotta i Fieldsa.