Federer w ciągu zaledwie 80 minut uporał się wieczorem z Serbem Novakiem Djokoviciem (nr 3.), wygrywając 6:1, 6:4. W drugim secie Szwajcar przegrywał już 0:3, ze stratą jednego przełamania. Później tenisista z Bazylei ponownie przejął jednak inicjatywę i bez większych problemów rozstrzygnął losy meczu. Natomiast po południu Nadal nie bez trudu pokonał Szkota Andy'ego Murraya (nr 5.) 7:6 (7-5), 3:6, 7:6 (8-6). Zajęło mu to trzy godziny i 12 minut i poważnie utrudniło służbom porządkowym przygotowanie hali pprzed wejściem widzów na sesję wieczorną. Ten półfinał przypominał prawdziwą walkę gladiatorów, od pierwszego do ostatniego punktu. Obaj tenisiści wkładali maksimum siły w każde uderzenie, traktując je tak poważnie, jakby miało decydować o życiu lub śmierci. W sumie liczbą zagrań z absolutnie najwyższej półki, i to z obu stron siatki, można byłoby obdzielić kilka innych spotkań. Obaj nie uniknęli jednak także błędów. Był to jednak skutek ogromnej obustronnej presji, która zmuszała ich do podejmowania nadmiernego ryzyka i grania na granicy błędów. Stąd najczęstszym widokiem były minimalne auty, albo piłki zatrzymujące się na taśmie w trakcie morderczych wymian z głębi kortu, sporadycznie przerywanymi wypadami do siatki. Obaj utrzymywali swoje serwisy, wiec nie doszło do żadnych zwrotów akcji. Również tie-break był bardzo wyrównany. W tej wojnie nerwów nieznacznie tylko lepszy okazał się Nadal, który wygrał 7-5. Od początku drugiego seta wydawało się, że również o jego losach zadecyduje tie-break. Jednak przy stanie 3:3 nieoczekiwanie pogubił się Hiszpan, który dwukrotnie pozwolił się przełamać, a w sumie przegrał kolejne cztery gemy. W trzecim secie znów doszło do tie-breaka, w którym Murray prowadził 4-1 i 5-4, ale później musiał bronić drugiego meczbola przy 5-6. Trzeci raz ta sztuka mu się już nie udała. W sumie Szkot popełnił aż 47 niewymuszonych błędów, przy 35 po stronie przeciwnika. Był to skutek jego bardzo ryzykownej gry. Uzyskał za to zdecydowaną przewagę w wygrywających uderzeniach 53-32. W przerwach między gemami tradycyjnie już na telebimach wiszących pod dachem hali można było oglądać zbliżenia najbardziej żywiołowo reagujących kibiców na trybunach. Najbardziej wdzięcznym celem operatorów kamer okazywały się panie, które za pośrednictwem napisów proponowały Nadalowi ożenek. W tym czasie, w loży dla najbliższych i rodzin tenisistów, siedziała wieloletnia narzeczona Hiszpana, która z mieszanymi uczuciami przyjmowała tę zabawę. Jednak i ona nie mogła powstrzymać się od śmiechu, gdy jedna z fanek "Rafy" trzymając nad głową kartkę z napisem "Rafael kocham cię, wyjdź za mnie!", po chwili odwróciła ją, pokazując: "albo przynajmniej daj całusa". Wśród potencjalnych kandydatek na żonę zawodnika z Majorki przeważały raczej - o dziwo - miejscowe fanki tenisa. Podobnych publicznych oświadczyn raczej nie doczekał się jego rywal, albo przeoczyły je obiektywy kamer. Jednak pewnie nie to najbardziej zmartwi Murraya. Większym problemem jest bowiem to, że po raz kolejny zawiódł oczekiwania brytyjskiej widowni. Należy się spodziewać, że w niedzielnych i poniedziałkowych wydaniach angielskiej prasy znów będzie "Szkotem", co jednak może oznaczać na Wyspach obywatela nieco "niższej kategorii". Tak więc na zakończenie sezonu czeka nas finał marzeń (początek o 18.30 czasu polskiego). Pojedynki Federera z Nadalem zawsze przykuwają uwagę i przeważnie stoją na wysokim poziomie. Oby tym razem było podobnie, jak w finale Wimbledonu w 2008 roku, kiedy po niesamowitym meczu w pięciu setach wygrał Hiszpan. Będzie to pierwszy od 24 lat finał turnieju Masters z udziałem aktualnego lidera i wicelidera rankingu ATP World Tour. Poprzednio sytuacja taka miała miejsce w 1986 roku, a wówczas Amerykanin Ivan Lendl (1.) pokonał w Nowym Jorku Niemca Borisa Beckera (2.) 6:4, 6:4, 6:4. Będzie to 22. spotkanie Nadala z Federerem, przy czym bilans dotychczasowych jest korzystny dla Hiszpana (14-7). Wyniki spotkań 1/2 finału gry pojedynczej: Rafael Nadal (Hiszpania, 1.) - Andy Murray (W.Brytania, 5.) 7:6 (7-5), 3:6, 7:6 (8-6) Roger Federer (Szwajcaria, 2.) - Novak Djoković (Serbia, 3.) 6:1, 6:4 Tomasz Dobiecki, Londyn