Wygrana w ostatniej kolejce spotkań nie gwarantuje im drugiego miejsca w grupie B. Muszą jeszcze liczyć na potknięcie Francuza Michaela Llodry i Serba Nenada Zimonjica (nr 2.) w meczu z Białorusinem Maksem Mirnym i Kanadyjczykiem Danielem Nestorem (3.). - Mariusz i Marcin nie raz udowodnili, że dobrze gra im się pod presją, gdy niemal dosłownie mają "nóż na gardle". Wtedy popełniają mniej błędów od przeciwników. Na pewno po wtorkowej porażce z Mirnym i Nestorem czują żal, złość, ale zanim wyjdą na kort do ostatniego meczu muszą się z tymi negatywnymi emocjami uporać - powiedział psycholog sportowy Paweł Habrat, autor wydanej niedawno książki "Uwierzyć w wygraną". To piąty start zawodników Siemens AGD Tennis Team Polska w gronie ośmiu najlepszych debli sezonu, a czwarty z rzędu. Zadebiutowali w Masters Cup w 2006 roku, ponosząc trzy porażki w grupie. Dwa lata później, również w Szanghaju, z dorobkiem dwóch zwycięstw, awansowali do półfinału. W kolejnym roku, gdy imprezę przeniesiono do Londynu i zmieniono nazwę na ATP World Tour Finals polscy tenisiści ponownie nie zdołali wyjść z grupy, w której wygrali jeden mecz. Natomiast w ostatnim sezonie - jako jedyna para - byli niepokonani w pierwszej fazie, po czym odpadli w 1/2 finału. - Nawierzchnia kortu i doświadczenie powinny sprzyjać Fyrstenbergowi i Matkowskiemu, bo Bopanna i Qureshi debiutują przecież w mastersie. W dodatku po dwóch porażkach ich morale na pewno zostało trochę osłabione, więc trzeba to wykorzystać - wspomniał Habrat. Fyrstenberg i Matkowski w niedzielę pokonali Llodrę i Zimonjica 6:4, 5:7, 11-9. Dwa dni później mogli sobie zapewnić awans do półfinału, gdyby odnieśli zwycięstwo nad Mirnym i Nestorem. Przegrali jednak z nimi 4:6, 3:6, prezentując nierówną grę. Największym problemem była niska skuteczność ich pierwszego serwisu - na poziomie 44 procent. - Ta porażka na pewno trochę wytrąciła Mariusza i Marcina jeśli chodzi o pewność gry. Może nie sam fakt przegrania meczu, ale to, że w ważnych momentach brakło im skutecznego serwisu, którym mogliby przeciwstawić się świetnym returnom rywali. Na pewno czują pewien niedosyt, bo przecież już wczoraj mogli wywalczyć miejsce w półfinale. Cel jest nadal ten sam, czyli wyjście z grupy, więc nie ma miejsca na żadne kalkulacje. Po prostu muszą wygrać z Bopanną i Qureshim. Jeśli się uda, to później będzie oczekiwanie na wynik ostatniego meczu Llodry i Zimonjica - powiedział menedżer polskiego debla Nikodem Jaworski, który towarzyszy tenisistom w Londynie.