Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego w siódmej kolejce wygrali na własnym stadionie z Lechią Gdańsk 1-0. Gola na wagę trzech punktów zdobył Jacek Kiełb, ale najlepsze wrażenie w ekipie gospodarzy sprawił Hernani. Brazylijczyk w tym sezonie przestał być pewniakiem na środku obrony Korony, ale w sobotę rozegrał bardzo dobre zawody i przyczynił się do tego, że kielczanie zakończyli je na zero z tyłu. Asem kolejki z pewnością można nazwać Artioma Rudniewa. Napastnik Lecha Poznań po raz trzeci w tym sezonie popisał się hat-trickiem, a jego drużyna pokonała Jagiellonię Białystok 4-1. Obywatel Łotwy w obecnych rozgrywkach strzelił już 11 goli i zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji snajperów. Na drugie miejsce z sześcioma trafieniami (wspólnie z Tomaszem Frankowskim) awansował w niej Dawid Biton. Zawodnik Wisły w poniedziałek pogrążył PGE GKS Bełchatów zdobywając obie bramki. Szczególnie pierwsza po uderzeniu z 16 metrów w samo "okienko" mogła przypaść do gustu kibicom zabranym przy Reymonta. Ruch Chorzów skromnie, bo 1-0, ale wygrał w Bielsku-Białej. O zwycięstwie gości przesądziła akcja napastników Macieja Jankowskiego i Arkadiusza Piecha. Pierwszy strzelił gola, drugi zaliczył asystę. Obaj należeli do najlepszych na boisku i dlatego wybieramy ich do Asów kolejki. ŁKS zremisował z Górnikiem Zabrze 1-1. Przez godzinę lepsze wrażenie sprawiali gości, co udokumentowali bramką zdobytą przez Prejuce'a Nakoulmę, ale potem do głosu doszli gospodarze. Wyrównanie zapewnił im ich najlepszy strzelec Sebastian Szałachowski (dwa gola na trzy strzelone przez łodzian), a ŁKS mógł nawet ten mecz wygrać, ale gości uratował m.in. Nakoulma, który w 72. minucie po zamieszaniu podbramkowym wybił piłkę z linii. Mecz Cracovii ze Śląskiem Wrocław nie należał do najpiękniejszych, a po nim mogli się cieszyć tylko przyjezdni. Zwłaszcza Waldemar Sobota. Skrzydłowy Śląska zaliczył decydujące trafienie dobijając własny strzał, choć trzeba przyznać, że obrońcy Cracovii mu w tym nie przeszkadzali. Zadowolony może być też Józef Wojciechowski. Jego Polonia pokonała w derbach Warszawy Legię 2-1. Bardzo do tego sukcesu przyczynił się Edgar Czani. Albańczyk dał dobrą zmianę, a przede wszystkim strzelił decydującego gola, który był jego pierwszym w T-Mobile Ekstraklasie. Gdy bramkarz cztery razy przepuszcza piłkę do siatki, to nie może miło wspominać swojego występu. Tym bardziej jeśli ma udział przy jednym albo dwóch golach. Tak było w przypadku Krzysztofa Barana. 21-latek nie popisał się przy pierwszym trafieniu Rudniewa, ale przy trzecim zachował się wprost fatalnie. Sparował uderzenie Semira Stilicia z połowy boiska na poprzeczkę, ale potem zamiast podnieść się szybko z murawy, to delektował się swoją interwencją, co bezwzględnie wykorzystał obywatel Łotwy. "Byłem przekonany, że wybiłem piłkę nad poprzeczkę" - powiedział Baran po meczu. Wiemy, że stawia on pierwsze kroki w ekstraklasie, jednak takie zachowanie i tłumaczenie po prostu nie przystoi, stąd Cienias. Antybohaterem tego spotkania był też sędzia Sebastian Jarzębak. Przy tej właśnie sytuacji on, a właściwie jego asystent na linii, nie zauważył, że Rudniew w momencie oddania strzału przez Stilicia był na pozycji spalonej. Gdyby arbiter zachował się tak, jak powinien uratowałby skórę Baranowi. Poza tym już w doliczonym czasie gry nie przyznał Jagiellonii ewidentnego rzutu karnego za faul na Vladimirze Kukolu. W siódmej kolejce fatalnie interweniował też Łukasz Sapela przepuszczając pod rękami strzał Bitona, który przyniósł Wiśle drugiego gola. Wcześniej i potem bramkarz PGE GKS Bełchatów bronił pewnie, ale ten jeden błąd wpłynął na jego negatywną ocenę. Tak jak zachowanie Frantiszka Metelki przy straconym golu przez Podbeskidzie. Pomocnik bielszczan najpierw nie przeciął podania Piecha do Jankowskiego, a następnie odpuścił pogoń za tym drugim, co zakończyło się wbiegnięciem Jankowskiego w pole karne i zdobyciem bramki. Co ma jednak powiedzieć Michał Żewłakow, który zawalił przy dwóch golach dla Polonii? Przy trafieniu Tomasza Jodłowca poślizgnął się pozwalając rywalowi oddać strzał z pola karnego. Z kolei chwilę przed golem Czaniego nie trafił w piłkę próbując wybić ją spod nóg Daniela Sikorskiego. Odbita od Duszana Kuciaka poleciała na głowę Albańczyka, który tylko dopełnił formalności. Aleksander Kwiek mógł zapewnić Górnikowi Zabrze trzy punkty w meczu z ŁKS-em. Przy stanie 1-0 dla podopiecznych Adama Nawałki miał dwie świetne sytuacje do podwyższenia rezultatu, ale strzelił w bramkarza, a potem nie trafił w bramkę z pięciu metrów. Gdyby je wykorzystał, beniaminek pewnie już by się nie podniósł. Swoje szanse w spotkaniu ze Śląskiem miał też Koen van der Biezen. Holender jednak wciąż zachowuje zerowe konto w T-Mobile Ekstraklasie. W niedzielę dwa razy mógł pokonać Mariana Kelemena. Jego strzał z linii pola karnego minął jednak bramkę, natomiast po wyłożeniu piłki przez Tamira Kahlona, za lekko dołożył nogę i słowacki bramkarz nie miał problemów, by obronić uderzenie z kilku metrów. Tym samym Cracovia wciąż pozostaje bez zwycięstwa, podobnie jak KGHM Zagłębie Lubin. W siódmej kolejce piłkarze z Dolnego Śląska tylko zremisowali na wyjeździe z Widzewem Łódź 0-0. To było bardzo słabe widowisko, których jak najmniej chcemy oglądać w T-Mobile Ekstraklasie, ale to chyba marzenie, które szybko się nie ziści.