Podsumowując rywalizację na Starym Kontynencie wybraliśmy Asów i Cieniasów portugalskiej imprezy. Jedni będą z rozkoszą wspominać swój pobyt na ME, a inni na myśl o Euro 2004 szybko zmienią temat. Kolejne mistrzostwa Europy odbędą się za cztery lata w Austrii i Szwajcarii i tylko niektórzy będą mieli okazję do rehabilitacji. ASY Otto Rehhagel (selekcjoner Grecji) "As nad Asy" Euro 2004. Przed turniejem 65-letni szkoleniowiec zapewniał wszystkich, że Grecy nie będą "mięsem armatnim" w Portugalii. Słowa Niemca wówczas traktowano mało poważnie, ale już po meczu otwarcia wszyscy musieli mu przyznać rację. Jego "żelazna ręka" potrafiła przygasić trudny do opanowania południowy temperament Greków. Stworzył zgraną drużynę, złożoną z piłkarzy, których nazwiska nigdy nie były wymienane w informacjach z najsilniejszych lig Europy. Teraz, dzięki Rehhagelowi, wszyscy poznali boiskową wartość Dallasa (rezerwowy AS Roma), Kapsisa i Zagorakisa (bankrutujący AEK Ateny) oraz Charisteasa (czwarty napastnik Werderu Brema!). Niemiec nigdy nie miał wątpliwości, kiedy na ławce spotkania rozpoczynali Demis Nikolaidis i Vassilios Tsartas, uważani za najlepiej wyszkolonych technicznie Greków. Takie konsekwentne decyzje zrodziły bowiem historyczny sukces. Wygrywać z teoretycznie silniejszymi nauczył się prowadząc Werder Brema oraz FC Kaiserslautern, kiedy to trzykrotnie odbierał mistrzowskie tytuły naszpikowej gwiazdorami drużynie Bayernu. Podczas Euro 2004 znalazł także sposób, aby jego wojownicy powstrzymali ataki Hiszpanów, Francuzów, Czechów i co warte podkreślenia, dwukrotnie Portugalczyków. Gospodarze turnieju zostali wręcz upokorzeni, przegrywając w swoich futbolowych świątyniach na Dragao w Porto (1:2 - mecz otwarcia) i na Estadio da Luz w Lizbonie (0:1 - finał). Nie można Rehhagela krytykować za defensywny styl gry jego podopiecznych, z prostego powodu. Wygranych się nie sądzi, z wygranych trzeba brać przykład! Otto wybrał taką opcję i jak się okazało wybrał słusznie. Zagrał na nosie malkontentom i teraz może w spokoju rozkoszować się przydomkami "Otto Zeus" czy "nowy bóg Olimpu". Milan Baros (Czechy) 23-letni wychowanek Banika Ostrava na Euro 2004 potwierdził swój ogromny talent, udowadniając tym samym włodarzom Liverpoolu, że na Anfield Road to on powinien grać w przyszłości "pierwsze skrzypce". Jego efektowne gole w meczach z Holandią, Niemcami czy Danią "wyrwały z fotela" nie tylko rodaków, ale z pewnością także wszystkich fanów futbolu. Kapitalny drybling, znakomita technika i precyzja strzału oraz szybkość prawie jak u Roberto Carlosa, wzbudziły powszechny zachwyt. Reprezentacja Czech i "The Reds" doświadczą jeszcze wielu pięknych chwil dzięki grze nowego wirtuoza futbolu. Wayne Rooney (Anglia) 24 października Rooney skończy 19 lat. Bez wątpienia był najjaśniejszą postacią angielskiej drużyny podczas Euro 2004. Portugalską imprezę Wayne może zaliczyć do udanych, gdyż z czterema bramkami został drugim strzelcem turnieju. Natychmiast brytyjska prasa okrzyknęła go mianem największej gwiazdy i to z nim wiąże się wielkie nadzieje na przyszłość. Z pewnością jego kontujza w ćwierćfinałowym meczu z Portugalią osłabiła angielski zespół, który miał wielką szansę na zwycięstwo. Z naszej strony współczujemy trenerowi Pawłowi Janasowi, który podobno pojechał na Euro podglądać Anglików. Któż bowiem z polskich obrońców będzie w stanie zatrzymać nową gwiazdę reprezentacji Anglii? Chyba jeden polski defensor na Rooneya, to zdecydowanie za mało. Cristiano Ronaldo (Portugalia) Po przegranym finale z Grecją Cristiano Ronaldo płakał jak dziecko. Rozumiemy żal młodego Portugalczyka, ale to on z całej reprezentacji gospodarzy Euro 2004 okazał się największym wygranym. Nie Figo, nie Rui Costa, Deco czy Maniche, ale właśnie napastnik Manchesteru United był prawdziwym objawieniem mistrzostw Starego Kontynentu. 5 lutego skończył dopiero 19 lat i cała piłkarska kariera dopiero przed nim. Jeśli będzie prawidłowo się rozwijał, to ma wielką szansę wiele osiągnąć w dorosłym futbolu. To właśnie na Ronaldo ma opierać się reprezentacja Portugalii, która będzie walczyła w eliminacjach mistrzostw świata. Jeśli Portugalczycy awansują na mundial w Niemczech, 21-letni wtedy Ronaldo może stać się główną gwiazdą piłkarskich MŚ. Arjen Robben (Holandia) 20-letni skrzydłowy pomocnik, który od przyszłego sezonu będzie występował w barwach Chelsea Londyn, był w Portugalii najjaśniejszą postacią w obozie "pomarańczowych". Były piłkarz PSV Eindhoven swoją grą przyćmił kreowanych na zaszczyty Van der Vaarta czy Sneijdera z Ajaxu. Robben co prawda nie zagrał w pierwszym meczu z Niemcami, jednak to po jego zagraniach Holendrzy już po 20. minutach prowadzili z Czechami 2:0. Nie wiedzieć czemu, kwadrans po przerwie Advocaat zdjął go z boiska i wybici z rytmu Holendrzy przypłacili za to porażką 2:3, po której na selekcjonera "Oranje" spadła zasłużona fala krytyki. W kolejnych spotkaniach Robben grał od pierwszych minut i to po jego szarżach obrońcy rywali mieli najwięcej pracy. Do klasy legendarnego Marco Van Bastena jeszcze mu sporo brakuje, jednak jeśli jego talent będzie rozwijał się w takim tempie, wielu prorokuje mu równie bogatą w sukcesy karierę. CIENIASY Francesco Totti (Włochy) Miał być gwiazdą portugalskich mistrzostw, a stał się symbolem chamstwa i braku kultury. Już w pierwszym meczu Włoch z Danią pomocnik AS Roma opluł Christiana Poulsena, ale prowadzący to spotkanie sędzia Mejuto Gonzalez nie zauważył incydentu. Pokazały go jednak kamery oraz zdjęcia na okładkach gazet. UEFA ukarała Tottiego trzymeczową dyskwalifikacją i do końca turnieju nie zagrał on ani minuty. Kto wie, może z Tottim w składzie Włosi awansowaliby do ćwierćfinału i dalej... - Plucie na przeciwnika jest najgorszą rzeczą, jaka może mieć miejsce na piłkarskim boisku - stwierdził słynny piłkarz Paolo Rossi. Totti takiego haniebnego czynu się dopuścił i pozostawił po sobie najgorsze wrażenie. Raul Gonzalez Blanco (Hiszpania) Miał być najwiekszą gwiazdą Euro 2004 i poprowadzić Hiszpanię do jakże długo oczekiwanego sukcesu, tymczasem był jednym z największym rozczarowań europejskiego czempionatu. Jego gra niczym nie przypominała, tego Raula z okresu 1998-2002, kiedy to trzykrotnie prowadził Real do sukcesów w Lidze Mistrzów. Błysnął właściwie tylko jednym zagraniem piętką, po którym Morientes strzelił gola Grekom. Kiepska forma w Realu w minionym sezonie, znalazła potwierdzenie również na boiskach Portugalii. I to głównie przez "cudowne dziecko Madrytu" Hiszpanie po raz kolejny "grali pięknie jak nigdy, a przegrali jak zawsze"... Sven Goran Eriksson (Anglia) Szwedzki trener reprezentacji Anglii ma wielki kredyt zaufania u władz Angielskiej Federacji Piłkarskiej. Jednak wśród kibiców i mediów Eriksson cieszy się o wiele mniejszym poparciem. Podczas Euro 2004 szkoleniowiec ze Szwecji pokazał dwa razy swoje asekuranctwo i został za nie sromotnie ukarany. W pierwszym meczu turnieju przy prowadzeniu 1:0 z Francją, Anglicy w drugiej połowie cofnęli się z zamiarem bronienia korzystnego wyniku. Oddając pole gry obrońcom tytułu, sprowokowali dwie bramki, które zdecydowały po porażce 1:2. Ten sam błąd Eriksson popełnił w ćwierćfinałowym meczu z Portugalią. Prowadząc 1:0 po golu Michaela Owena, na początku drugiej połowy Szwed ściągnął z boiska ofensywnie usposobionego Paula Scholes'a, wprowadzając do gry obrońcę Phila Neville'a. Jakby tego było mało to w 82. minucie na ławce rezerwowych usiadł Steven Gerrard, a na jego miejsce pojawił się Owen Hargreaves. Katastrofa nastąpiła dokładnie minutę później, kiedy to Portugalczycy zdobyli wyrównującą bramkę (Postiga) i po remisowej (1:1) dogrywce Anglicy przegrali mecz w rzutach karnych. Od lat angielska piłka bardziej kojarzyła się z atakiem niż obroną. Teraz Eriksson dokonał zmiany odwiecznej taktyki, czego efektem było pożegnanie się z turniejem. Kevin Kuranyi (Niemcy) Gra z numerem "10" na trykocie narodowej reprezentacji zobowiązuje, jednak tego nie było widać w poczynaniach urodzonego w Brazylii napastnika reprezentacji Niemiec. Kuranyi w niczym nie przypominał piłkarza, który w barwach VFB Stuttgart imponował formą w Bundeslidze czy rozgrywkach Ligi Mistrzów. Skoro główny napastnik w ekipie Rudiego Voellera nie strzelił żadnej bramki, trudno się dziwić dlaczego Niemcy zakończyli swój udział w Euro 2004 już po fazie grupowej... Robert Pires (Francja) Wspaniały sezon w barwach Arsenalu Londyn, a zupełna klapa na Euro. "Co się z nim stało?" "Czyżby za duża presja?" - pytały francuskie media. Cała reprezentacja Francji zagrała poniżej oczekiwań. Co prawda "Les Bleus" zaprezentowali się lepiej niż podczas MŚ 2002, ale ich przygoda z Portugalią zakończyła się na ćwierćfinale, w którym ulegli późniejszym triumfatorom - Grekom. O ile Zinedine Zidane zaznaczył swój udział w imprezie dwoma golami z Anglią, a Thierry Henry trafieniami ze Szwajcarią to występ Piresa na portugalskich stadionach okazał się kompletnym niewypałem. Brak szybkości, niecelne podania, brak strzałów na bramkę rywali, a przecież w Premier League był najskuteczniejszym pomocnikiem sezonu 2003/04. Tylko jedno spotkanie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym (Szwajcaria), ale niczm szczególnym się nie wyróżnił. Czyżby Pires był zawodnikiem, któremu nie służą wielkie imprezy? Zobaczymy co pokaże w pierwszych meczach Premier League.