Asy Michał Zieliński (Górnik Zabrze) Nieco lekceważony napastnik zaczyna odradzać się w Górniku Zabrze, gdzie nikt już chyba nie płacze po Tomaszu Zahorskim. Zieliński w meczu z Cracovią pokazał trzy cechy, jakie powinny charakteryzować napastnika. Walkę nawet o beznadziejne piłki (tak padł pierwszy gol) i zimną krew oraz precyzję, gdy strzelał swoją drugą bramkę. Maciej Makuszewski (Jagiellonia) Jedno z największych odkryć tego roku! Szybkość, przebojowość, ale i spore umiejętności techniczne. Gol dobijający Widzew był chyba najładniejszy w tej kolejce. Paweł Golański (Korona) Po powrocie ze Steauy przeżywał trudne chwile. Nie łapał się nawet w Koronie i wypożyczono go do ŁKS-u. W styczniu wrócił, zgodził się na obniżkę kontraktu i zaczyna grać, jak za najlepszych lat, gdy był reprezentantem Polski. W meczu Korony z Polonią zdobył pierwszego, najważniejszego gola w meczu. Jasmin Burić (Lech) Gdyby nie jego kilka udanych interwencji, to Lech zapewne nie ciszyłby się z pierwszego zwycięstwa w 2012 roku. Zaimponował zwłaszcza interwencją, gdy obronił strzał głową Sebastiana Dudka. Rafał Grodzicki (Ruch) Mimo że grał w masce chroniącej złamany nos skutecznie walczył z wiślakami, a gdy przyszedł moment najważniejszej próby - rzut karny nie zawiódł i zdobył zwycięskiego gola. Marcin Żewłakow (Bełchatów) Widać, że lata lecą, że to już schyłek jego kariery, ale który z naszych napastników potrafi tak powalczyć w powietrzu? Wystarczyło ze dostał dobrą centrę do Kamila Kosowskiego i po raz kolejny zadał cios Legii. Rafał Wolski (Legia) Ten młody chłopak nie przestaje zadziwiać. Znowu był jedynym piłkarzem Legii, który potrafił zdobyć gola i znowu wypracował sobie to trafienie sam. Bez pomocy kolegów. Jakub Kosecki (Lechia) Wypożyczeni do Lechii dobrze mu zrobiło. Dwa gole w meczu z Podbeskidziem są tego dowodem. Staje się największa nadzieją gdańskiego klubu w walce o pozostanie w Ekstraklasie. Robert Demjan (Podbeskidzie) Słowak, podobnie jak Kosecki, strzelił dwa gole w PGE Arena w Gdańsku. Napastnik Podbeskidzia był jednak w lepszym nastroju niż młody "Kosa", bo te trafienia zapewniły jego drużynie trzy punkty. Cieniasy Radosław Cierzniak (Cracovia) Musiał zastąpić w arcyważnym meczu podstawowego bramkarza "Pasów" - Wojciecha Kaczmarka. Nie podołał zadaniu. Popełnił koszmarny błąd przy golu na 0-2. Po tym trafieniu Cracovia przestała wierzyć w zwycięstwo. Dudu (Widzew) W siedem minut, za dwa bezmyślne faule, uzbierał dwie żółte kartki. Jak można być tak nieodpowiedzialnym? Piotr Celeban (Śląsk) Największy pechowiec kolejki. Najpierw strzelił dla Lecha samobójczego gola, a w ostatniej minucie zarobił czerwoną kartką za wybicie piłki ręką z linii bramkowej. Gol (z karnego) i tak padł, a obrońcę Śląska czeka teraz pauza. Gordan Bunoza (Wisła) Od trenera Michała Probierza dostaje więcej szans niż od poprzedników. Miał niezłe występy tej wiosny, ale w Chorzowie kompletnie zawiódł. Dostał czerwoną kartkę i osłabił zespół, gdy była jeszcze nadzieja na odrobienie straty. Gervasio Nunez (Wisła) Pomocnik Wisły nie miał chyba jednego udanego zagrania w starciu z Ruchem. Wytrwał na boisku 90 minut, bo trener Probierz nie mógł wymienić wszystkich graczy z pola. Maciej Sadlok (Polonia) Obrońca Polonii jest w słabej formie, co martwi w kontekście zbliżającego się Euro. W Kielcach kompletnie się pogubił, nie dokończył meczu, bo dostał czerwoną kartkę. Marcin Borski (arbiter) W zasadzie Cieniasem powinien zostać przewodniczący Kolegium Sędziów - Zbigniew Przesmycki, który wyznał na mecz ŁKS-u z Zagłębiem Lubin byłego pracownika KGHM, a więc koncernu który jest właścicielem lubińskiego klubu. Borski nie popisał się w Łodzi, podyktował w ostatniej minucie kontrowersyjnego karnego. Dla Zagłębia... Paweł Janas (trener Lechii) Doświadczony trener rozmienia się na drobne. Nie szło mu z Polonią, Bełchatowem i teraz z Lechią. Pora na zasłużoną emeryturę. Vojo Ubiparip (Lech) Napastnik Lecha w ostatniej akcji meczu dostał podanie od Artjoma Rudniewa, miał przed sobą praktycznie pustą bramkę, bo na linii stał tylko Piotr Celeban. A mimo to nie zdobył gola, bo trafił w obrońcę Śląska. Przed kompletnym blamażem uratował go arbiter, który dostrzegł, że piłka odbiła się od ręki Celebana i podyktował rzut karny. Takie okazje, nawet średniej klasy napastnik, powinien wykorzystywać z zamkniętymi oczami.