Lider Wisła Kraków tylko zremisował w Kielcach z Koroną 2-2. Podopieczni Marcina Sasala przystąpili do niedzielnego meczu bez kilku zawodników, którzy pauzowali za kartki albo z powodu kontuzji. I choć przegrywali 0-2 potrafili odwrócić losy meczu. Pareiko najlepszy w Wiśle W ekipie "Białej Gwiazdy" po raz kolejny najlepszym piłkarzem był Siergiej Pareiko. Bramkarz w 34. minucie obronił rzutu karny wykonywany przez Ediego, chwilę później wygrał pojedynek z Andrzejem Niedzielanem, a wszystko to działo się przy prowadzeniu Wisły 1-0. To drugie kolejne spotkanie, w którym Estończyk nie daje się pokonać z jedenastu metrów. Przed tygodniem zatrzymał przecież uderzenie z "wapna" Tomasza Frankowskiego, po którym ten zdecydował, że już więcej nie będzie strzelał karnych. "Nie przypominam sobie, abym w przeszłości w dwóch meczach z rzędu obronił 'jedenastkę'" - stwierdził bramkarz Wisły. Jeszcze w 75. minucie (2-1 dla gości) Pareiko wyszedł zwycięsko w sytuacji sam na sam z Tomaszem Lisowskim. To jednak nie wystarczyło do zgarnięcia kompletu punktów, ale do zostania Asem jak najbardziej. Bardzo dobry mecz w zespole z Krakowa rozegrał też Maor Melikson. To on wyprowadził kontrę, po której Cwetan Genkow zdobył bramkę na 2-0. Izraelczyk gra przede wszystkim równo, w żadnym spotkaniu nie zawodzi. Wśród gospodarzy wyróżniał się Aleksandar Vuković. Nie tylko brał udział w akcji, która zaprocentował jednym punktem (po jego uderzeniu z rzutu wolnego celną "główką" do własnej siatki "popisał się" Cezary Wilk), ale wcześniej walnie przyczynił się do usunięcia z boiska Radosława Sobolewskiego, co miało wpływ na przebieg spotkania. Korona wyszła z opresji, ale wciąż pozostaje bez wygranej. Ostatni raz z trzech "oczek" kielczanie cieszyli się 30 października, a od tego czasu minęło już 10 kolejek. Jagiellonia Białytsok wygrywając u siebie z Arką Gdynia 1-0, zrobiła wyłom w postawie czołowych drużyn w 21. kolejce. Tym samym jej strata do lidera zmniejszyła się do sześciu punktów, ale trener Michał Probierz jedyne z czego może być zadowolony, to pierwsze zwycięstwo na wiosnę. Na pochwałę zasłużył strzelec jedynego gola Marcin Burkhardt, który wszedł na murawę po przerwie, a w 72. minucie uderzeniem słabszą, prawą nogą pokonał Marcela Moretto. Sam pomocnik był jednak krytyczny w stosunku do swojej osoby. "Nie zagrałem dobrego spotkania. Mogę nawet powiedzieć, że zagrałem słabo" - stwierdził. Wreszcie trafił bez rykoszetu Trzecia w tabeli Lechia Gdańsk bezbarwnie poległa przy Kałuży z ostatnią w tabeli Cracovią 0-3. Wśród gospodarzy należy wyróżnić Mateusza Klicha. Pomocnik "Pasów" zaliczył asystę przy golu Vule Trivunovicia, a następnie sam zdobył bramkę uderzeniem z ponad 40 metrów. To był jego czwarty gol w Ekstraklasie, ale pierwszy bez rykoszetu. Z postawy całej drużyny zadowolony był trener Jurij Szatałow. - Cechowała nas mądrość i konsekwencja taktyczna. Zrealizowaliśmy 70-80 procent założeń przedmeczowych - powiedział. Polonia Bytom, inny zespół walczący o utrzymanie, w tej kolejce również wzbogacił się o trzy punkty. W derby Górnego Śląska pokonał przy Cichej Ruch 2-0. Jednym z bohaterów w ekipie gości był Błażej Telichowski. Nie tylko skuteczny w obronie (bytomianie pierwszy raz na wiosnę zachowali czyste konto), ale i w ataku. W 59. minucie bardzo przytomnie przerzucił piłkę nad Matko Perdijiciem dając prowadzenie swojemu zespołowi. "W sobotę przypomniałem sobie jak się strzela gole" - mówił Telichowski. Bardzo ciekawy pojedynek oglądnęli kibice przy Oporowskiej. Ostatecznie Śląsk Wrocław zremisował z Widzewem Łódź 2-2, choć goście do 85. minuty prowadzili 2-0. Przy obu bramkach dla łodzian brał udział Brazylijczyk Dudu, który z pewnością zasłużył na Asa. Podobnie jak rezerwowy Łukasz Madej, który strzelił gola, a potem wywalczył rzut karny wykorzystany przez Sebastiana Milę. Jak zwykle oryginalny Orest Lenczyk stwierdził potem: "Proszę nie pisać, że to nos trenera, bo to był mój błąd, że Madej zaczął mecz na ławce". KGHM Zagłębie Lubin przyjechało na mecz z Legią prowadzone przez Jana Urbana, który przez kilka lat trenował klub z Łazienkowskiej. Jego podopieczni wywieźli ze stolicy punkt po remisie 2-2, a najlepsze wrażenie pozostawił Mouhamadou Traore, który był autorem kluczowych akcji Zagłębia, po których goście dwukrotnie obejmowali prowadzenie. Mieszany Smolarek Mieszane uczucia mam w kontekście osoby Euzebiusza Smolarka. Napastnik Polonii Warszawa za swoje zachowanie (uderzenie w twarz Manuela Arboledy) zasłużył i na czerwoną kartkę, i na interiowego Cieniasa. Trudno za okoliczność łagodząca uznać tłumaczenia Ebiego, że Kolumbijczyk go sprowokował wkładając palec tam, gdzie nie powinien. Według mnie jest nią natomiast fakt, że zejście Smolarka z boiska w 62. minucie pomogło "Czarnym Koszulom" pokonać mistrza Polski. "Kolejorz" w przewadze nie stworzył sobie praktycznie żadnej okazji do strzelenia gola, a zdeterminowana Polonia była w stanie wyprowadzić jedną skuteczną akcję. Że strata jednego zawodnika może być decydująca przekonała się Wisła Kraków. Jej kapitan Radosław Sobolewski już w 55. minucie opuścił murawę w Kielcach po przepychankach z Vukoviciem (druga żółta), a po tym wydarzeniu "Biała Gwiazda" roztrwoniła dwubramkową przewagę i zamiast jej pewnego zwycięstwa mecz zakończył się podziałem punktów. Swojego dnia nie miał także Sebastian Małkowski. Bramkarz Lechii zawalił przy dwóch golach, a ostatecznie drużyna z Gdańska przegrała w Krakowie 0-3. Reprezentant Polski nie szukał jednak tanich usprawiedliwień. "Całą winę biorę na siebie. Przy pierwszej bramce chciałem wypiąstkować piłkę, ale trafiłem nią w nogę zawodnika Cracovii. Przy drugiej bardziej niż wiatr przeszkodziło mi słońce. W pierwszej fazie widziałem piłkę, potem mi zniknęła, a gdy ją znowu zobaczyłem, to byłem za daleko wysunięty i nie miałem szans na dobrą interwencję" - stwierdził Małkowski. Słabo przy Kałuży wypadł także Vytautas Andruskievicius, który zupełnie nie radził sobie ze skrzydłowymi rywala, co dobitnie wyszło po akcji Saidiego Ntibazonkizy, gdzie Burundyjczyk ograł jak dziecko obrońcę Lechii, a następnie wyłożył piłkę Aleksiejsowi Visniakovsowi po czym ten ustalił wynik spotkania. Kiepski Stawarczyk "Zagraliśmy naprawdę kiepsko" - powiedział Waldemar Formalik, trener Ruchu Chorzów, po porażce z Polonią Bytom. Bardzo kiepski występ zanotował Piotr Stawarczyk. Obrońca nie upilnował linii spalonego przy golu Telichowskiego, a przy bramce Podstawka, dał się minąć Marcinowi Radzewiczowi, który zanotował asystę. W innych sytuacjach nie było lepiej. Niestety, kolejka nie obeszła się bez błędów sędziowskich. Hubert Siejewicz w doliczonym czasie gry pierwszej połowy pojedynku Legii z Zagłębiem podyktował rzut karny dla gospodarzy po faulu na Marcinie Kucharczyku, którego jednak nie było. Z kolei Robert Małek nie zauważył przewinienia Lukasa Killara (Polonia Bytom) na Macieju Jankowskim (Ruch Chorzów) w 17. minucie, choć tutaj faul był ewidentny. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia 1-0 Korona Kielce - Wisła Kraków 2-2 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2-2 Legia Warszawa - KGHM Zagłębie Lubin Cracovia - Lechia Gdańsk 3-0 Ruch Chorzów - Polonia Bytom 0-2 Polonia Warszawa - Lech Poznań 1-0 PGE GKS Bełchatów - Górnik Zabrze 1-1