Lech Poznań w hicie 11. kolejki Ekstraklasy pokonał Wisłę Kraków 4-1, a cudowną bramkę dla "Kolejorza" zdobył Dimitrije Injac. Kiedy ktoś strzela takiego gola, jak serbski pomocnik Lecha, może być pewny, że zostanie nominowany do Asa! Injac swoim fantastycznym golem bez wątpienia natchnął Lecha do lepszej gry, ale okazałego zwycięstwa nad Wisłą nie byłoby bez znakomitego w środku pola Semira Stilicia. Rozgrywający "Kolejorza" w starciu z Wisłą kolejny raz pokazał, że kiedy tylko mu się chce, potrafi grać na bardzo wysokim poziomie. Dwaj kolejni piłkarze Lecha, Sławomir Peszko i Manuel Arboleda zagrali z Wisłą tak, jak w najlepszych spotkaniach "Kolejorza" w europejskich pucharach. Arboleda imponował jak zwykle przygotowaniem fizycznym i determinacją, a Peszko szybki i niebezpieczny niczym granat rozrywał szeregi obronne rywali. Cieniasy z grodu Kraka Spotkanie w Poznaniu dostarczyło też cieniasów. W starciu z rozpędzoną w niedzielny wieczór poznańską lokomotywą beznadziejnie zaprezentował się środek pola Wisły. Cieniasem dużej miary był zwłaszcza Nourdin Boukhari. Marokańczyk, który nie wiedzieć czemu jest ulubieńcem trenera Roberta Maaskanta, po raz kolejny pokazał, że gra w pierwszym składzie tylko dzięki sympatii szkoleniowca. Stałymi zdobywcami Cieniasów są w tym sezonie obrońcy Cracovii, ale zdaje się, że tego wątpliwego wyróżnienia pozazdrościli im koledzy z grodu Kraka, gracze Wisły. Osman Chavez i spółka są dla bramkarza Mariusza Pawełka większym zagrożeniem niż jakikolwiek napastnik rywali. Obrońcy Wisły to jednak tytani przy defensorach Cracovii. Nieważne, jaki zawodnik gra w "Pasach" jako stoper - pewne jest, że popełni jakiegoś babola! Niemniej jednak Cracovia pewnie nie przegrałaby z Polonią Bytom, gdyby nie bramkarz śląskiego zespołu, Szymon Gąsiński. Gąsiński był o klasę lepszy niż cała reszta zawodników biegających po murawie w sobotnim spotkaniu i zasłużył na asa. Franek gra na nosie Janosikowi! Liderem tabeli pozostała Jagiellonia Białystok. "Jaga" pokonała Polonię Warszawa 1-0, a jedynego gola zdobył człowiek, który wykupił sobie w tej rundzie abonament do naszych asów - Tomasz Frankowski! Łowca bramek, choć nie do końca wyleczył jeszcze kontuzję, z właściwym sobie sprytem posłał piłkę do siatki i załatwił swemu zespołowi trzy punkty. "Franek" zagrał przy okazji na nosie trenerowi Pawłowi Janasowi. Prowadzący obecnie "Czarne Koszule" Janas nie zabrał niegdyś Frankowskiego na mundial do Niemiec, a dziś sam ma niewesołą minę. W pięciu spotkaniach, w których prowadził w tym sezonie Polonię, zdobył ledwie sześć punktów i nie mamy wątpliwości, że zasłużył na cieniasa. Znając życie, jeszcze gorzej ocenia jego pracę porywczy prezes Józef Wojciechowski. Oby popularny "Janosik" nie skończył równie marnie, jak jego serialowy pierwowzór! Asy z Warszawy i Kielc Kolejny świetny mecz zanotował Miroslav Radović. Pomocnik Legii przypomniał sobie swoją wysoką formę z początku pobytu przy Łazienkowskiej i? nagle okazało się, że trener Maciej Skorża ma w składzie świetnego skrzydłowego! Asem nagradzamy także obrońcę stołecznej drużyny Tomasza Kiełbowicza. Do Legii przychodzą co jakiś czas piłkarze, którzy mają zabrać miejsce "Kiełbikowi", ale na doświadczonym zawodniku nie robi to żadnego wrażenia. W meczu z Górnikiem Kiełbowicz znakomicie wykonał w końcówce rzuty wolne, po których Legia zdobyła dwie bramki. Bez niego i Radovicia zwycięstwa z Górnikiem zwyczajnie by nie było! Korona Kielce wygrała w Gdańsku z Lechią, a sukces zapewniła im doskonale zorganizowana obrona. Asami nagradzamy duet stoperów - Pavol Stano i Piotr Malarczyk pokazali, że potrafią mądrze dyrygować defensywą. Malarczyk już dziś jest niewiele gorszy (czy w ogóle?) od Brazylijczyka Hernaniego, którego zastępował w meczu na Pomorzu. Odrodzony snajper z asem Kilku asów biegało w tej kolejce w strojach Śląska Wrocław. W drużynie Oresta Lenczyka wpadli nam w oko zwłaszcza kapitan Sebastian Mila i jego partner w środkowej linii, Przemysław Kaźmierczak. Popularny "Kazek" zaimponował dobrą grą w powietrzu i przeglądem pola, zaś Mila fantastycznie wykonywał stałe fragmenty gry. Asem honorujemy także trenera Lenczyka, któremu udało się świetnie zmotywować Vuka Sotirovicia. Najgroźniejszy snajper klubu z Wrocławia do tej pory miał wyjątkowo rozregulowany celownik, ale w spotkaniu z Zagłębiem Lubin w końcu ustrzelił jedną bramkę. W beczce radości, jaka przypadła w udziale Sotiroviciowi znalazła się też łyżka dziegciu. Zagłębie w sobotę było dramatycznie słabym przeciwnikiem, a kompletnie bezproduktywnych napastników wyręczyć musiał obrońca Przemysław Kocot. Do dziś nie wiadomo, co po strzale Marcina Drzymonta z PGE/GKS-u Bełchatów robili obrońcy i bramkarz Widzewa Łódź. Maciej Mielcarz i spółka bezradnie patrzyli, jak piłka w ostatniej akcji meczu wtacza się do ich bramki. Za taki wyczyn przyznajemy im zbiorowego cieniasa! Cztery i pół tysiąca widzów w Chorzowie obejrzało w sobotę gwałt na piłce nożnej. Ruch i Arka Gdynia pokazały, jak nie powinien wyglądać mecz piłkarski. W szarzyźnie tego smutnego widowiska nie zdołaliśmy wybrać nikogo, kto choć trochę wychyliłby się przed szereg i zagrał przyzwoicie. Wszyscy aktorzy tego nudnego meczu zasłużyli na cieniasa. My, aby widzieć szklankę w połowie pełną, stwierdzamy na koniec, że słabszego widowiska, niż to w Chorzowie, stworzyć się nie da. Jutro będzie lepiej!