Asy Paweł Buzała - był najbardziej krytykowanym piłkarzem Bełchatowa po poprzednim meczu z Lechią w Gdańsku, gdy zmarnował kilka znakomitych okazji. W sobotę już należycie wywiązał się z roli snajpera, dwa razy pokonał Mariana Kelemena i poprowadził swój zespół do sensacyjnego zwycięstwa z liderem Ekstraklasy - Śląskiem Wrocław. Grzegorz Wojtkowiak - znakomicie wyskoczył do dośrodkowania Semira Stilica, pięknie popracował w powietrzu i strzałem głową zdobył zwycięskiego gola w spotkaniu Lecha z Koroną. Kapitan "Kolejorza" pokazał, że można na niego liczyć, gdy Artjom Rudniew nie imponuję taką skutecznością, jak zazwyczaj. Danijel Ljuboja - odczarował Cichą. Serbski napastnik Legii może nie zagrał nadzwyczajnego meczu, ale we właściwym momencie dołożył głowę do piłki i zapewnił Legii zwycięstwo w meczu Ruchem w Chorzowie przy Cichej, gdzie legioniści poprzednio wygrali 10 lat temu. Duszan Kuciak - słowacki bramkarz, to drugi bohater Legii. Popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. Na Łazienkowskiej coraz mniej tęsknią za przyspawanym do ławki rezerwowych w Evertonie Janem Muchą. Wojciech Pawłowski - bramkarz Lechii ma zaledwie 18 lat, za sobą drugi mecz w Ekstraklasie i na koncie zero wpuszczonych bramek oraz kilka interwencji, które ratowały zespół przed stratą gola. W Lubinie, w spotkaniu przeciwko Zagłębiu, zaimponował zwłaszcza w doliczonym czasie gry, gdy obronił strzał Kamila Wilczka z kilku metrów. Jan Pawłowski - kolejny nastolatek o nazwisku Pawłowski podbijający Ekstraklasę. W Jagiellonii ma zastąpić samego Tomasza Frankowskiego. W meczu z Wisłą w Krakowie bardzo dobrze wywiązał się z tego zadania i pokonał Siergieja Pareikę. Miał przy tym trochę szczęścia, bo - gdy trafiał do siatki - wspomniany "Franek" stał już od ponad minuty przy bocznej linii gotowy, aby go zastąpić. Marcin Pietrowski - jego precyzyjny strzał z woleja dał Lechii trzy punkty i prawdopodobnie doprowadził do dymisji trenera Zagłębia Lubin Jana Urbana. Michał Gliwa - zastąpił kontuzjowanego Sebastiana Przyrowskiego i spisał się bardzo dobrze. Wygrał dwa pojedynki z Prejuce Nakoulmą. Za trzecim razem skapitulował, lecz wtedy napastnik Górnika oszukiwał pomagając sobie ręką. Sylwester Patejuk - z Cracovią nie zaliczył jakiegoś błyskotliwego występu, ale walczył na całego i pewnie wykorzystał sprezentowany przez arbitra rzut karny. Marcin Mięciel - najdłużej z weteranów ŁKS-u czekał na gola dla ŁKS-u po powrocie do Ekstraklasy. Wstrzelił się w najwłaściwszym momencie, bo w derbach Łodzi. Takie bramki smakują najlepiej. Cieniasy Adam Lyczmański - powinien solidnie popracować nad interpretacją przepisu o powietrznej walce bramkarza z rywalem. Ponad rok temu uznał gola dla Cracovii w meczu z Arką, gdy Piotr Polczak taranował w wyskoku Norberta Witkowskiego. Teraz nie dopatrzył się faulu Kew Jaliensa na Tomaszu Ptaku. Poza tym nie podyktował rzutu karnego dla Jagiellonii po starciu Gordan Bunozy z Tomaszem Kupiszem oraz "11" dla Wisły, gdy faulowany był Łukasz Garguła. Za dużo tych błędów jak na jeden mecz. Wojciech Krztoń - wypaczył wynik spotkania Polonii z Górnikiem. Wszyscy widzieli, że Nakoulma przyjął piłkę ręką zanim zdobył gola, tylko nie on, a więc osoba, której się płaci, aby takie rzeczy wyłapywał. Paweł Raczkowski - kolejny arbiter, który się nie popisał. Rzut karny podyktowany dla Podbeskidzia w meczu z Cracovią był bardzo, bardzo kontrowersyjny. To najdelikatniejsze określenie. Dawid Piasecki - pokazał dwie bezsensowne żółte kartki napastnikowi Widzewa - Piotrowi Grzelczakowi. W ten sposób wyraźnie wpłynął na wynik derbów Łodzi. Maciej Jankowski i Paweł Abbott - ten pierwszy spędził na boisku 71 minut i nie pokazał żadnych walorów, za które był wychwalany w poprzednich meczach. A jeszcze w ramach podgrzewania przedmeczowej atmosfery z obozu Ruchu wypływały informacje, że Legia - jeśli chce kupić napastnika "Niebieskich" - będzie musiała zapłacić 2,5 miliona euro. Zastępujący Jankowskiego Abbott udowodnił, że celny strzał z innego miejsca niż na wprost bramki, to dla niego nieosiągalna umiejętność. Kew Jaliens i Michael Lamey - holenderscy obrońcy Wisły tak zirytowali swoją postawą fanów, że ci zaczęli skandować - "Jaliens, Lamey dziękujemy, ich oglądać już nie chcemy" oraz pod adresem trenera Roberta Maaskanta - "Zdejmij rodaków, postaw na młodych Polaków". Jaliens, jak to ma w zwyczaju, dobiega do strzelającego rywala (w tym przypadku Jana Pawłowskiego), a potem nawet nie chce mu się wyciągnąć nogi, aby zablokować strzał. Z kolei Lamey miał problemy z przyjęciem prostego podania, a gdy raz dośrodkował - piłka przeleciała kilka metrów nad poprzeczką. Daniel Sikorski - miał zastąpić w Polonii Artura Sobiecha, zawodzi jednak na całej linii. Gdyby wykorzystał w końcówce meczu z Górnikiem sytuację sam na sam z bramkarzem, to pewnie nikt nie roztrząsałby kwestii czy arbiter Krztoń powinien udać się na badania okulistyczne. Kamil Wilczek - założył się, że jak nie strzeli jesienią pięciu bramek, to posprząta pomieszczenia dla mediów na stadionie Zagłębia. Jeśli będzie strzelał tak, jak w meczu z Lechią, to może zacząć ćwiczyć operowanie mopem. Maciej Korzym - napastnik, którego celem nie jest zdobywanie bramek, ale faulowanie przeciwników. Pełną gamę możliwości w tym względzie pokazał w meczu z Lechem i udał się do szatni z dwoma żółtymi kartkami na koncie. Sebastian Mila - do miana Cieniasów nominowaliśmy go niejako symbolicznie, aby podkreślić fatalną postawę Śląska w Bełchatowie. Tym razem kapitan wrocławskiego zespołu kiepsko kierował grą swego zespołu, a po jego stracie gospodarze strzelili drugiego gola. I było po meczu. Bruno Pinheiro- już doliczonym czasie gry powaliłem ciosem karate w pierś Marcina Mięciela. Słusznie za to wyleciał z boiska. Podczas dyskwalifikacji będzie miał czas, aby przemyśleć swoje zachowanie.