Materiał zaczyna się jak u słynnego brytyjskiego reżysera Alfreda Hitchcocka - od "trzęsienia ziemi", a później jest tylko ciekawiej. Tym trzęsieniem ziemi określiłbym cytat, jakim zwrócili się do Boruca jego koledzy z drużyny narodowej: "Artur, co ty, k..., wyprawiasz?". To pytanie bramkarzowi zadali Michał Żewłakow, Dariusz Dudka, Marcin Wasilewski, Jacek Krzynówek i Mariusz Lewandowski. Któryś z nich ujawnił treść rozmowy Błońskiemu. Brawa dla Roberta, ale wstyd dla tego, który to uczynił. To niczym rzut kamieniem w Boruca. Szczególnie, że z tych pięciu piłkarzy, czterech na Windsor Park w Belfaście znajdowało się w katastrofalnej formie. Żeby nie było nieporozumień - wymienię ich nazwiska: Żewłakow, Wasilewski, Dudka i Krzynówek. Równie dobrze sobie mogą zadedykować pytanie, które skierowali do Boruca! Ktoś powie - spokojnie, a może nie chodzi o dyspozycję na boisku, a o zachowanie poza nim? Można oskarżać Boruca, tyle tylko że samemu trzeba się wzorowo prowadzić, nieprawdaż panowie kadrowicze? W Nowym Testamencie w ewangelii świętego Jana znajdujemy przypowieść, w której Chrystus staje w obronie cudzołożnicy. Pod adresem tłumu, który chce ukamieniować kobietę Jezus wypowiada słowa: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". I to by było na tyle panowie, szanowni koledzy Boruca... Może jeszcze pobiegliście - któryś z was pobiegł - do Leo Beenhakkera, aby ten wyrzucił Artura z reprezentacji między meczami z Irlandią Północną i San Marino? Szkoda, że tak łatwo zapomnieliście o chwilach spędzonych razem z Borucem - na mundialu w 2006 roku i na Euro 2008. Na boisku i poza nim.