Po wyścigu siedmiokrotny triumfator Tour de France przyznał, że był mocno stremowany, ale jest zadowolony z ukończenia kryterium. Impreza, która miał charakter charytatywny i nosiła nazwę "Cancer Council Classic", odbyła się na ulicznej trasie długości 51 km. Zwycięstwo McEwena oklaskiwało około 130 tysięcy widzów. 37-letni Armstrong, który w 1998 roku zachorował na raka, wygrał walkę z ciężką chorobą i wrócił do sportu, odnosząc seryjne zwycięstwa w Tour de France. Amerykański kolarz od kilkunastu dni przygotowuje się do startu w rozpoczynającym sezon etapowym wyścigu Tour Down Under, w którym wystąpi w barwach grupy Astana. Opiekunem zespołu jest wieloletni dyrektor sportowy poprzednich ekip Armstronga, Holender Johan Bruyneel. "To nie jest mój ulubiony sposób ścigania (kryterium - PAP) - skomentował swój występ Lance Armstrong. - Miałem trochę obaw, ale jak na pierwszy dzień było całkiem dobrze". Bruyneel dodał zaś, że cieszy się, iż po wielu spekulacjach o powrocie Armstronga po trzech i pół roku stało się to faktem. "To ważny moment - ocenił. - On znów jest kolarzem". Pochodzący z Teksasu kolarz myśli oczywiście o kolejnym starcie w Tour de France. Wcześniej ma jednak w planach udział w jubileuszowej, setnej edycji słynnego włoskiego klasyku Mediolan - San Remo. Nie wyklucza także startu w innej jednodniowej imprezie wyścigu Dookoła Flandrii. Pytany czy będzie walczył o ósmy triumf w lipcowej "Wielkiej Pętli" odpowiada spokojnie: "Zapytajcie mnie o to w kwietniu lub maju. Dziś jest za wcześnie, by o tym mówić".