Zobacz zapis relacji LIVE z meczu Arka Gdynia - Lechia Gdańsk Na Stadionie Miejskim w Gdyni Arka zremisowała z Lechią 2-2, choć do 88. minuty prowadziła jeszcze 2-0. Wyrównanie dla Lechii padło w siódmej minucie doliczonego czasu gry! Derby Trójmiasta były dziwnym meczem. Przez większość czasu gry na Stadionie Miejskim w Gdyni dominowała Arka, ale po końcowym gwizdku sędziego to Lechia mogła się cieszyć. Świetnie dysponowani arkowcy pod koniec meczu zagrali jak sparaliżowani i w siedem minut dali sobie strzelić dwa gole. Ten mecz pokazał, że w piłce nożnej niczego nie można być pewnym aż do ostatniej sekundy. Arka witała się z gąską, a spotkał ją straszliwy kataklizm, który zabrał cenne punkty. Kości trzeszczały w derbowej walce Spotkanie w Gdyni od początku toczyło się w nerwowej atmosferze. Nic dziwnego - w końcu gospodarze potrzebowali punktów w walce o utrzymanie, a goście z Gdańska wciąż mają nadzieję na zajęcie miejsca gwarantującego awans do europejskich pucharów. Od pierwszego gwizdka sędziego dobrej gry i składnych akcji było bardzo mało, za to kości trzeszczały tak, że słychać je było chyba nawet na nadbałtyckich plażach. Pierwszą klarowną sytuację stworzyła sobie Lechia. Strzał Ivansa Lukjanovsa po niespełna kwadransie gry był jednak niecelny. Potem atakowała już tylko Arka. Bardzo aktywny był Filip Burkhardt, często do ataku zapuszczał się również Emil Noll. To właśnie niemiecki obrońca gospodarzy w 36. minucie wyskoczył najwyżej w polu karnym i po dośrodkowaniu Pawła Zawistowskiego strzałem głową pokonał Pawła Kapsę. Od tego momentu mecz jeszcze bardziej się zaostrzył, a do prawdziwej eskalacji wzajemnej niechęci doszło w końcówce pierwszej połowy, kiedy piłkarze obu zespołów skoczyli sobie do gardeł. Pewnie na boisku w Gdyni polałaby się krew, ale akcji mediacyjnej podjął się trener Arki Frantiszek Straka i gorące głowy piłkarzy udało się ostudzić. Kataklizm Arki, Lechia wróciła z dalekiej podróży Po przerwie na murawie przez długie minuty dominowała ostra walka. Trup ścielił się gęsto, choć sędzia szczędził piłkarzom kartoników. Był na tyle wyrozumiały, że nie ukarał nawet Abdou Razacka Traore za próbę uderzenia Marcjano Brumy. Na usprawiedliwienie arbitra dodajmy, że obrońca Arki w tej sytuacji ewidentnie próbował wymusić czerwoną kartkę dla przeciwnika. Jeśli chodzi o sytuacje bramkowe, to obie drużyny zaczęły je sobie stwarzać dopiero w samej końcówce drugiej połowy. W 86. minucie na groźny strzał z lewej nogi zdecydował się Miroslav Bożok. Słowak huknął potężnie, ale tuż nad poprzeczką bramki Pawła Kapsy. W tym momencie trener Arki, Frantiszek Straka zerwał się z ławki i zaczął zachęcać kibiców do dopingu. Doping przyniósł efekt już w kolejnej akcji w 88. minucie. Kapitalnym podaniem do Pawła Czoski popisał się Giovanni, stwarzając drużynie przewagę liczebną w ataku. Czoska nie kończył akcji sam. Podał na lewo do Tadasa Labukasa, który uderzył mocno z 17 metrów. Kapsa, mimo że miał piłkę na rękach, wpuścił ją do siatki. Arka prowadziła 2-0 i wydawało się, że tylko kataklizm może odebrać jej pewne trzy punkty w tym meczu. Nieoczekiwanie dla kibiców w Gdyni taki kataklizm się wydarzył. Doskonale zorganizowana obrona arkowców nie wiedzieć czemu nagle zaczęła popełniać błędy. W 90. minucie pojedynek główkowy w polu karnym przegrał Marciano Bruma, piłkę przejął Kamil Poźniak i wyłożył ją Pawłowi Nowakowi, który dopełnił formalności, trafiając do siatki. Kilka sekund później strzelec kontaktowego gola zszedł z boiska, ale Lechia wciąż marzyła o wyrównaniu. Piłkarze Arku próbowali "kraść" cenne sekundy doliczonego (aż 5 minut) czasu gry, ale sędzia Dawid Piasecki doliczył wszystkie przerwy w grze. Pozwolił grać aż do 97. minuty i właśnie wtedy padł wyrównujący gol dla Lechii. Po dalekim dośrodkowaniu Poźniaka w pole karne, piłkę na środek pola karnego zgrał Mateusz Bąk, a nadbiegający Luka Vuczko pokonał Marcelo Moretto. Arka w siedem minut roztrwoniła przewagę, na którą pracowała przez 88. minut, a Lechia wróciła z najdalszej podróży w tym sezonie. Rafał Walerowski, Bartosz Barnaś Powiedzieli po meczu: Tomasz Kafarski (trener Lechii Gdańsk): "Ten remis traktuję jak zwycięstwo. Mam wielki szacunek dla swoich zawodników, którzy pokazali wielki charakter i w takich okolicznościach potrafili wywalczyć jeden punkt. Emocje były niesamowite, a w pierwszej połowie zdecydowanie za dużo nerwowości, do czego przyczynił się też swoimi decyzjami arbiter. Po przerwie sędziował już lepiej, a i my, na co zwróciłem uwagę w szatni swoim zawodnikom, zaczęliśmy wreszcie grać w piłkę. Niemniej z tego, co zaprezentowaliśmy w Gdyni, nie możemy być specjalnie zadowoleni. Uważam też, że w końcówce na Arce zemściła się ich nieustanna próba gry na czas". Frantiszek Straka (trener Arki Gdynia): "Jeszcze do siebie nie doszedłem. Wciąż trudno mi uwierzyć w to, co stało się w końcówce spotkania. Pomimo remisu był to świetny mecz w naszym wykonaniu. Zagraliśmy agresywnie, z zębem, dobrze taktycznie, tak jak przed spotkaniem sobie wyobrażałem. W końcówce nie ustrzegliśmy się jednak ogromnego błędu i przez brak koncentracji nie wywalczyliśmy trzech punktów. Zasadne wydaje się również pytanie do sędziego, czy słusznie przedłużył mecz aż o sześć minut". Arka Gdynia - Lechia Gdańsk 2-2 (1-0) Bramki: 1-0 Emil Noll (35.) 2-0 Tadas Labukas (88.) 2-1 Paweł Nowak (90.) 2-2 Luka Vuczko (90+7.) Arka Gdynia: Marcelo Moretto - Michał Płotka (14. Giovanni Duarte), Maciej Szmatiuk, Ante Rozic, Emil Noll - Marciano Bruma, Paweł Zawistowski, Miroslav Bozok, Filip Burkhardt (70. Paweł Czoska), Mirko Ivanovski (82. Joseph Desire Mawaye) - Tadas Labukas. Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Deleu, Krzysztof Bąk, Luka Vuczko, Levon Airapetian (65. Marko Bajic) - Łukasz Surma, Marcin Pietrowski, Paweł Nowak (90. Jakub Zejglic) - Ivans Lukjanovs, Bedi Buval (77. Kamil Poźniak), Abdou Traore. Żółte kartki: Arka Gdynia: Marcelo Moretto, Miroslav Bozok, Filip Burkhardt, Tadas Labukas. Lechia Gdańsk: Krzysztof Bąk, Luka Vuczko, Paweł Nowak, Abdou Traore. Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów 11˙500. Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy