Osamotniony w napadzie Fabusz był odcięty od podań kolegów, bo Wiślacy zdominowali środek pola. Przydał się za to drużynie w defensywie, kilka razy wybijając piłkę po stałych fragmentach gry. - Zawsze w mojej karierze wracałem dużo pod własną bramkę, by pomóc drużynie przy stałych fragmentach - tłumaczy Słowak, który mierzy 187 cm wzrostu. Wraz z filigranowym Nowackim tworzą specyficzny duet w ataku, ale dobrze się uzupełniają. Obok wspomnianego Nowackiego, Balaż był najaktywniejszym i najwaleczniejszym zawodnikiem w ekipie "Niebieskich". - W każdym meczu staram się biegać dużo bez piłki, ale nie dostawałem dzisiaj od kolegów tyle podań, ile bym chciał - usprawiedliwiał się Słowak. Na początku pierwszej połowy po dośrodkowaniu Balaża Ruch mógł objąć prowadzenie, ale podania kolegi nie wykorzystał Michał Pulkowski. Słowacy, tak chwaleni za rundę jesienną, dobrze czują się w Ruchu. - Dzięki temu, że trener jest naszym rodakiem, łatwo się zaaklimatyzowaliśmy. Poza tym chłopaki tworzą prawdziwy kolektyw - przekonuje Balaż. Nie jest jednak wykluczone, że pomocnik odejdzie po sezonie, bo już zimą miał propozycje z innych klubów. - Coś się faktycznie pojawiło - stwierdza. Słowak nie chce otwarcie o tym mówić, ale ponoć oferta wciąż jest aktualna. Na razie koncentruje się jednak na walce o utrzymanie z Ruchem. - Dobrze czuję się w tym kraju, polska piłka mi "leży" - ucina. W polskiej lidze nie przeszkadzają mu nawet głośne zatrzymania w aferze korupcyjnej. - Mnie się to bardzo podoba! Widać, że w Polsce walczy się z korupcją i myślę, że to dobry kierunek. Dlatego właśnie wzrasta poziom polskiej piłki - przekonuje. - Tu nie udaje się, że problemu nie ma. Piłkarz przyznaje, że na Słowacji o handlowaniu meczami głośno się nie mówi. Co nie znaczy, ze problem nie istnieje. - U nas nie tyle nie ma korupcji, co nie ma udowodnionej korupcji - podkreśla. Justyna Krupa, Kraków