Pana sukces w niedzielnym turnieju Speed Chess Championship Invitational działa na wyobraźnię. Szczególnie finisz rywalizacji i wygrane sześć kolejnych partii na zakończenie finałowego meczu z Karjakinem, uczestnikiem meczu o mistrzostwo świata w Magnusem Carlsenem przed czterema laty. Ciężko było? - W wywiadzie na platformie chess.com po zakończeniu turnieju powiedziałem, że miałem dużo szczęścia. W takiej bardzo szybkiej rywalizacji trzeba je mieć. Miałem sporo przeoczeń, ale rywale też się ich nie ustrzegli. To były szachy sprinterskie, ale w wymiarze maratońskim. Przy komputerze spędziłem w sumie sześć i pół godziny. Najważniejsze, że w każdym kolejnym meczu grałem na podobnym poziomie, na pewno nie gorzej, co uważam za duży plus. Wcześniej w 1/8 finału pokonał pan Wietnamczyka Tuana Minha Le, w ćwierćfinale czołowego szachistę USA Jeffery'ego Xionga, a w półfinale klasyfikowanego na szóstym miejscu w rankingu FIDE Rosjanina Aleksandra Griszczuka. Były jakieś trudne momenty? - Pierwszy mecz z Wietnamczykiem miałem dość chwiejny, szczególnie w kończących go bulletach, czyli partiach minutowych. Potem już jakoś szło. W rywalizacji z Xiongiem rywal chyba w każdej partii coś podstawił. Nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś tyle podstawił. Najtrudniej było z Karjakinem w pierwszej fazie finału, czyli w partiach pięcio- i trzyminutowych. Byłem już wtedy zmęczony. Zdawałem sobie sprawę, że mam nad nim przewagę w minutówkach. Starałem się więc przy w miarę korzystnym wyniku do nich przystąpić, bo w nich byłem faworytem. Wygrałem je 6:0. Ten wynik jest za wysoki, ale takie są szachy błyskawiczne. Osiem dni wcześniej wrócił pan z klasycznego superturnieju w Stavanger, gdzie zajął piąte miejsce wśród sześciu uczestników, a grali m.in. mistrz świata Carlsen, jego przeciwnik w ostatnim meczu o tytuł Caruana czy Lewon Aronian z Armenii. W jakim nastroju? - Droga powrotna bardzo mi się dłużyła, mimo tego że był to bezpośredni lot do Krakowa. Okazało się, że na ceremonii zakończenia w Stavanger była osoba zakażona koronawirusem, więc de facto od momentu powrotu cały czas jestem na kwarantannie. Trochę ciężko w takiej sytuacji wytrzymać w domu, chociaż i tak pewnie za bardzo bym się z niego nie ruszał. Niedzielny turniej internetowy to była czysta przyjemność w porównaniu z rywalizacją klasyczną. Praktycznie w ogóle nie ma presji, może trochę w finale. Jak oceni pan swój występ w Norwegii? - Generalnie nie jestem zadowolony. Wiadomo, że zwycięstwo nad Magnusem Carlsenem i przerwanie jego serii bez porażki to coś miłego. Mam nadzieję, że zdobyte tam doświadczenie zaowocuje w przyszłości. Ogólnie jestem trochę rozczarowany swoją grą. Miałem kilka pojedynków wartych zapamiętania. Najlepsza była oczywiście partia z Carlsenem. Zremisowana białymi z Caruaną też była w miarę ciekawa. Wielkich problemów może mu nie przysporzyłem, ale wiele się działo. Zremisowałem także czarnymi z Arionianem, wygrałem z Aryanem Tarim, ale generalnie straciłem w tym turnieju trochę punktów rankingowych. Cenne było jednak rozegranie normalnego turnieju w sytuacji pandemicznej. W rozpoczynającym się już 1 listopada finałowym turnieju Speed Chess Championship Main Event z udziałem 16 arcymistrzów ze światowej czołówki zmierzy się pan w pierwszej rundzie z Caruaną. Po wygranej z Carlsenem oraz w niedzielę - wprawdzie w innym rodzaju szachów - z jego przeciwnikiem w meczu o tytuł z 2016 roku Karjakinem kolej teraz na rywala Norwega w ostatnim pojedynku o tron sprzed dwóch lat. Jest szansa na trzeci skalp? Pan będzie rozstawiony z numerem 5., a Amerykanin z "12"... - Mam większe szanse niż w Stavanger. W szachach klasycznych Fabiano ma największą przewagę nade mną. Natomiast w blitzu już raz go ograłem, w zeszłym roku na turnieju w Paryżu. W rywalizacji internetowej jestem faworytem. W szachach błyskawicznych mam wyższy ranking (Duda - jest 6. na świecie, 2799; Caruana - 35., 2711 - PAP), najlepiej czuję się w tego rodzaju grze, a on najgorzej. Jednak nigdy nic nie wiadomo, w końcu to wicemistrz świata, który ostatnio - jak wszyscy w dobie pandemii - duży nacisk kładł na szachy szybkie i błyskawiczne w internecie, więc na pewno będzie trudno. Cieszę się, że trafiłem właśnie na niego, bo jeszcze nie graliśmy ze sobą online. Będzie pan już po kwarantannie? - Dziesięć dni mija we wtorek. I tak jednak teraz nie ruszam się z domu. Marek Cegliński