Pod apelem zainicjowanym przez florecistkę Sylwię Gruchałę "podpisali" się niemal wszyscy reprezentanci - ze srebrnymi medalistami w szpadzie na czele. Zdaniem zawodników grudniowe Walne Zgromadzenie związku musi wybrać nowe, odmłodzone kierownictwo, które zadba o wszystkie potrzeby reprezentacji. Lider szpadzistów Tomasz Motyka zasugerował w rozmowie z dziennikarzami, że prezes związku Adam Lisewski powinien rozważyć rezygnację z ubiegania się o ponowny wybór na stanowisko szefa zarządu. Funkcję tę sprawuje od 1980 roku (z czteroletnią przerwą w latach 1988-1992). Jako uchybienia obecnej władzy szermierze wskazują, między innymi, brak, mimo zdobywanych medali, głównego sponsora związku, niedostateczne zaangażowanie w przygotowania oraz przestarzałe metody treningowe na zgrupowaniach reprezentacji. Jak podkreślili wszyscy szpadziści - ich medal to wynik pracy z trenerami klubowymi. "To sukces nie przy pomocy związku, a raczej mimo jej braku" - powiedział Motyka. Zawodnicy wyrazili jednocześnie oburzenie na słowa prezesa Lisewskiego, który w sobotniej rozmowie z PAP negatywnie odniósł się do słów Gruchały i powiedział, że nie ma nic przeciwko zakończeniu kariery przez dwukrotną medalistkę olimpijską. Jako reprezentacja grupy zawodników aspirujących do utworzenia Rady Zawodniczej przy Polskim Związku Szermierczym wystąpili Aleksandra Socha, Sylwia Gruchała, Tomasz Motyka, Radosław Zawrotniak i Adam Wiercioch. Jak wyjaśnili mają już nazwiska potencjalnych członków nowych władz, ale nie chcą przedwcześnie "odkrywać kart". Oto co powiedzieli zawodnicy: Tomasz Motyka (srebrny medalista w szpadzie): Nie tylko szermierka - cały polski sport potrzebuje świeżej krwi. Moim zdaniem szef związku wypalił się i nie służy polskiej szermierce. Powinien się więc zastanowić, czy nadal ma być prezesem. Przyszedł czas na zmiany - do związku muszą wejść nowi, młodzi ludzie. Oczywiście nie my - chodzi o wcześniejsze pokolenie zawodników, jak Adam Krzesiński. Świat idzie do przodu, rozwija się myśl szkoleniowa. My czujemy, że w naszym kraju nic się nie zmienia, jest stagnacja. Wszystko jest stare i już się zużyło. Wymaga więc wymiany. Szanujemy prezesa Lisewskiego za to co zrobił przez te 28 lat. Proszę go jednak by przemyślał sprawę - może warto pójść już na emeryturę. Zastanawiamy się czemu związek, mimo doskonałych wyników, nie ma sponsora. Przecież szermierka to jeden z czołowych sportów w Polsce. Oczywiście pracują w związku osoby, które dobrze wypełniają obowiązki - jak księgowa, do nich nie mamy pretensji. Chodzi nam o profesjonalne zarządzanie oraz dostosowany do współczesnych wymagań system szkolenia. Szkoda, że musimy z tym apelem wystąpić do mediów, ale z prezesem związku nie możemy już rozmawiać. Mamy świadomość, że powinno się to załatwiać inaczej, ale jesteśmy zdesperowani. Wszyscy myślimy w ten sam sposób i będziemy razem do samego końca. Mamy nadzieje na wprowadzenie nowej jakości do naszej dyscypliny. Aleksandra Socha (szablistka): Mamy plan włączenia się w wybory władz związku - jako zawodnikom w klubach przysługuje nam prawo głosu przy wyborze delegatów. Liczymy, że jak najwięcej szermierzy dołączyło do nas. W dniu Walnego Zgromadzenia chcemy mieć prawo decydować, co się będzie działo z polską szermierką. Nie chodzi tylko o nas - to ważne także dla przyszłych pokoleń. Chcemy chociaż spróbować wprowadzić zmiany. Wierzymy, że zaowocuje to w przyszłości jeszcze większymi sukcesami. Mamy w kraju bardzo utalentowanych zawodników i stać nas na wielkie zwycięstwa. Czasami jednak zamiast walczyć na planszy musimy mierzyć się z tym co dzieje się w krajowej szermierce. Nie widzimy możliwości uzyskania zmian przy obecnych władzach. W innych krajach na każdego zawodnika pracuje sztab ludzi - lekarze, masażyści, fizjologowie, psychologowie, trenerzy od przygotowania fizycznego - u nas tego nie ma. Marzy nam się profesjonalny związek - żeby sztab szkoleniowy pomagał, żeby pomogli nam przy doborze odżywek, żeby masażyści nie odmawiali zabiegów. Adam Wiercioch (srebrny medalista w szpadzie): Wiemy, że do spełnienia naszych postulatów potrzebne jest zaangażowanie dużej części środowiska szermierczego. Sami kadrowicze nie wystarczą i dlatego mówimy o tym na pół roku przed wyborami. Liczymy, że przyłączą się do nas inni zawodnicy i trenerzy. Z szermierki odchodzi bardzo wielu utalentowanych ludzi, bowiem nie widzą możliwości przebicia głową muru. Przez wiele lat nie było w związku Rady Zawodników i myślimy, żeby ją stworzyć. Może to spotkanie jest właśnie jej początkiem. Nasz głos powinien być respektowany. Radosław Zawrotniak (srebrny medalista w szpadzie): Prezes ma bardzo autokratyczny sposób kierowania związkiem. Niemożliwe są inne opinie niż te, zgodne z jego myślą. Naszym zdaniem źle wykorzystywane są środki finansowe, które otrzymuje związek z Ministerstwa Sportu. Za nasze sukcesy odpowiadają trenerzy klubowi, którzy mają nowoczesne systemy szkoleniowe, mają gotowe plany na długi i krótki okres czasu. Zostały stworzone Akademickie Centra Szkolenia Sportowego i większość z nas trenuje właśnie w tych ośrodkach. W nich szermierze szkoleni są przez odrębnych trenerów. Brakuje porozumienia między nimi, a trenerami kadry. Mamy obawy, czy rozmawiać ostro, stawiać stanowcze warunki. Zdecydowaliśmy się poprzez media przedstawić problem i prosimy o pomoc. Nasi starsi koledzy, jak Adam Krzesiński czy Ryszard Sobczak też próbowali przeprowadzić zmiany - im się nie udało, nie mieli wsparcia zawodników i środowiska. Chcemy, żeby to był początek debaty o polskiej szermierce. Podam tylko jeden przykład fatalnej organizacji - po swoje przegranej walce indywidualnej prosiłem prezesa Lisewskiego o złożenie protestu. Czułem się skrzywdzony przez sędziego. Powiedział mi, że muszę go sam napisać i wtedy on ewentualnie go podpisze. Nie wiem, czy nie chciał, nie umiał, czy bał się napisać protest. Magdalena Mroczkiewicz (florecistka): W związku brakuje profesjonalizmu, popełniono sporo błędów w przygotowaniach. Mamy porównanie jak się podchodzi do szermierki w innych krajach z czołówki. My na przykład nie pracujemy z psychologiem. Kiedy byłyśmy młode, wdzierałyśmy się "na salony", mogłyśmy walczyć na luzie. Teraz jesteśmy mistrzyniami świata i presja jest znacznie większa. To wymaga pracy nad psychiką, bowiem umiejętności szermiercze mamy, jesteśmy dobre. Dla mnie przygotowania były długie i ciężkie. By sobie pomóc sama zatrudniłam psychologa. Zaczęłam pracować nad detalami - na przykład nad oddechem. Było to jednak w końcowej fazie przygotowań - być może na początku należało zrobić więcej. Podkreślam jednak - to my przegrałyśmy najważniejszy mecz i nie zwalamy winy na kogokolwiek. Sytuacja wokół kadry powtarza się od lat i kilkakrotnie udawało nam się wygrywać mimo tego. Małgorzata Wojtkowiak (florecistka): W polskiej szermierce nie ma profesjonalizmu. Włoszki, czy Rosjanki mają sztab ludzi od fizjologii, psychologii, czy sprzętu. Zawodniczki muszą się martwić tylko o osiąganie wyników. W Polsce tego brakuje. My jesteśmy utytułowaną drużyną i przy okazji najważniejszej imprezy w karierze oczekiwałyśmy większego wsparcia. Nie wiem czy możemy się spodziewać jakiejś poprawy jeśli na stanowiskach pozostaną te same osoby. Umiemy świetnie walczyć, ale by wyniki były cały czas na wysokim poziomie, to musi pojawić się nowe podejście. W przeciwnym razie polski team może się rozpaść - nie wygrywa się przecież tylko talentem W Pekinie rozmawiał - Maciej Malczyk