Sven-Goran Eriksson jest pierwszym szkoleniowcem, który po zakończeniu niemieckiego mundialu na pewno straci pracę. To efekt rozmowy Szweda z przebranym za szejka reporterem brytyjskiego brukowca. Na Wyspach media są bezwzględne. Przed meczem z Polską w Manchesterze, Eriksson obiecał dziennikarzom i kibicom zdobycie mistrzostwa świata. "Mamy najlepszych na świecie zawodników i jeśli będą zdrowi możemy wygrać mundial" - zapewniał. Nikt mu nie uwierzył, bo na drugi dzień w gazetach zamiast o obietnicy trenera mogliśmy przeczytać o jego gigantycznych zarobkach i premiach za ewentualne mistrzostwo globu. Do gazet wybierano zdjęcia Erikssona, najprawdopodobniej według wcześniej przygotowanego rankingu najgłupszych min. Im częściej Eriksson mówił, że nie czyta gazet, tym ataki na niego były coraz bardziej bezwzględne i chamskie. Dlaczego trenera, który obiecał Anglii mistrzostwo świata tak nienawidzono? Przecież ostatni (i jak dotąd jedyny) raz ojczyzna futbolu wywalczyła Puchar Świata w 1966 roku. Głównym powodem jest narodowość Erikssona, który jest pierwszym obcokrajowcem, pełniącym funkcję menedżera reprezentacji. Powołanie Szweda na te posadę od początku było zniewagą dla ojczyzny futbolu oraz dla rodzimych szkoleniowców i ściągało na niego nieustanną falę krytyki, której nie zniósłby nawet twardy jak skała Paweł Janas. W poniedziałek (23.01) po siedmiogodzinnej rozmowie z Erikssonem działacze angielskiej federacji ogłosili, że po mistrzostwach świata Szwed starci pracę. Ten, kto spodziewał się, że wreszcie media dopięły swego grubo się pomylił. Anglikom to nie wystarczy. Wtorkowe gazety żądają natychmiastowej dymisji Erikssona. "Sven jest nieudacznikiem, który musi zostać zwolniony natychmiast - apeluje Jeff Powell z "Daily Mail". "The Sun" zwraca uwagę na odprawę, która będzie wypłacona Szwedowi, a mówi się o kwocie nawet 10 milionów funtów. The FA chce zapłacić Erikssonowi tylko 3 miliony, ale kontrakt Szweda jest podobno tak zabezpieczony, że zostanie mu wypłacona cała należność do 2008 roku. Anglicy już szukają nowego menedżera reprezentacji. Bardzo poważnym kandydatem mediów jest Guus Hiddink, który mimo wielkich sukcesów z Koreą Płd., PSV i Australią ma jedną, ale za to poważną wadę - nie jest Anglikiem. PS. Kiedy wyszła na jaw prowokacja brukowca "News of the Word", pomyślałem sobie, czy Paweł Janas dałby się namówić na spotkanie z tajemniczym szejkiem i jakie mogłyby być efekty takiego spotkania. Chyba jednak cała akcja spaliłaby się na panewce, bo wyciągniecie "Janosika" z wronieckiego lasu graniczyłoby z cudem. Dlatego też, takie skandale jak w Anglii nam raczej nie grożą... Andrzej Łukaszewicz.