Kobieta rozpoczęła feralną podróż w położonej u wybrzeży Kalifornii miejscowości Marina del Rey. W ciągu czterech miesięcy chciała dopłynąć do Honolulu na Hawajach. Nie zdołała jednak dotrzeć do celu.Pokonała tylko połowę zaplanowanej drogi. O śmierci 60-latki poinformowała na pośrednictwem mediów społecznościowych jej żona Deb Madsen, która utrzymywała z nią kontakt w czasie wyprawy.- Z ogromnym smutkiem muszę ogłosić, że Angela Madsen nie ukończy swojej samotnej podróży na Hawaje. Ostatnią wiadomość otrzymałam od niej w sobotnią noc. W niedzielę nie było z nią kontaktu. Gdy sprawdzałam skrzynkę odbiorczą, nie było tam od niej jakiejkolwiek odpowiedzi. Gdy śledziłam jej położenie wyglądało to tak, jakby dryfowała, nie wiosłowała. Wiedziałam, że miała wejść do wody, by dokonać pewnych napraw i obawiałam się, że po powrocie nie napisze do mnie. Była już daleko od lądu i wszelka komunikacja stanowiła wyzwanie. Ciągle miałam nadzieję, że odczuwałam uczucie ciężkości w klatce piersiowej - napisała Madsen w poście opublikowanym na Facebooku.