Konrad Piasecki: Drogie, mało atrakcyjne, przynoszące straty. Po co nam zimowe igrzyska w Krakowie?Andrzej Biernat, minister sportu: Ile razy można na ten temat mówić. Igrzyska zawsze są elementem promocyjnym, a przede wszystkim impulsem do rozbudowy infrastruktury. Ale po co nam tor saneczkarski w Krakowie?- Nie mówię o infrastrukturze sportowej. To jest najmniejszy element kosztowy organizacji igrzysk olimpijskich. Ale trzeba to budować. Potem to niszczeje, rozbiera się.- A proszę mi powiedzieć, gdzie w Polsce można pojeździć na bobslejach, czy na saneczkach?Przeżyje Polska bez bobslejów. - Ale są sportowcy, którzy chcieliby pojeździć.Ja wiem, że jest pięciu sportowców, którzy by chcieli na bobslejach pojeździć. I z tego powodu państwo musi budować im tor?- Mamy kilkadziesiąt sportów na świecie, które niekoniecznie są masowe, ale mają grupę ludzi i co? Nie chce pan, żeby ktoś, kto lubi saneczki, czy bobsleje miał możliwości uprawiania?Jak sobie wybuduje, to proszę bardzo. Ale nie za moje pieniądze.- To znowu staramy się alienować tych, którzy mają niszowe zainteresowania. Samo aplikowanie o te igrzyska kosztuje 48 milionów złotych. Kupa pieniędzy.- Niekoniecznie. W pierwszej fazie to by kosztowało kilkanaście milionów. W pierwszej fazie kilkanaście, ale jak nas dopuszczą to 48.- Ale to dopiero jak nas dopuszczą.Warto wydawać 48 milionów na to, żeby promować Kraków jako centrum sportów zimowych?- Ja w ogóle uważam, że warto organizować wielkie imprezy sportowe, a igrzyska olimpijskie są to największe imprezy.Ale po co?- Po to, żeby za rok, za dwa po igrzyskach do Polski przyjechał 3 miliony turystów więcej i zostawiło kilka miliardów euro.A ilu turystów więcej przyjechało po Euro 2012?- Półtora miliona.7 procent. - Półtora miliona razy 1000 euro to półtora miliarda euro. Nie zależy panu na takich pieniądzach?A wydatki jakie?- Na procesie 10-letnim okaże się, że pieniądze zwróciły się bardzo szybko. Myśli pan, że w miejscu, gdzie ostatnio były igrzyska, są większe tłumy?- Ja nie wiem, czy są większe. Ci, którzy zajmują się tego typu badaniami to na pewno wiedzą. Dla Polski efekt promocyjny będzie duży.Pan jest narciarzem. Gdzie były ostatnie igrzyska zimowe?- Po Turynie było... O jejku....zaskakuje mnie pan pytaniem, ale zaraz panu odpowiem. Zastanawiam się, czy narciarz nie jest zainteresowany, żeby pojechać w miejsce, gdzie były ostatnie igrzyska zimowe.- W Vancouver. Bardzo odległe miejsce. Zaskakuje mnie pan pytaniami, ale przypomniałem sobie. Przedtem Turyn, przed Turynem Lake Placid. (Minister Biernat się pomylił - przed Turynem IO odbyły się w Salt Lake City. Lake Placid gościło najlepszych sportowców w 1980 i 1932 roku - przyp. red).To co, pomyślał pan, żeby do Turynu albo Lake Placid pojechać na narty?- Chętnie jeżdżę, ponieważ w okolicach Turynu są świetne trasy narciarskie, bo to już Alpy. Czyli będzie pan jeździł w miejscach, gdzie są igrzyska zimowe?- Na pewno. Z ciekawości byłem dwa razy w Cortinie - starej, historycznej miejscowości, gdzie były igrzyska. Czy w Predazzo, gdzie Stoch i Małysz zdobywali złote medale mistrzostw świata.Czy o igrzyskach w Krakowie zdecydują mieszkańcy tego miasta? Na ile będzie istotny ich głos?- Jeśli doprowadzą do referendum, to prawdopodobnie tak. Ale nie chce mi się wierzyć, żeby mieszkańcy Krakowa i Małopolski byli przeciwni igrzyskom. Ale czy jeśli powiedzą "nie", to nie będzie igrzysk w Krakowie?- Ja myślę, że większość Małopolski i Krakowa nie powie "nie".Dlaczego nie? Skąd ta pewność?- Dlatego, że dla nich to też jest nobilitacja. Dziś Kraków już jest najlepszym miastem turystycznym w Polsce. Po igrzyskach olimpijskich będzie mekką dla tej grupy, która też zajmuje się sportem. Kraków?- Kraków? Podhale i Małopolska.I tam będą przyjeżdżali na bobsleje z całego świata?- Bobsleje to takie prześmiewcze, ale to jeden z elementów infrastruktury sportowej. Kraków nie ma gór. Zakopianka jest zatłoczona. Zakopane jest zatłoczone maksymalnie. Po co nam taka promocja? - Przecież budujemy jeszcze od grudnia fragment do Rabki...A Zakopane i tak pęka w szwach. Więcej turystów w Zakopanem, to większy problem.- Jest też pomysł rozcieńczenia ruchu przy wjeździe do Zakopanego. Także to nie jest problem. Zakopiańczycy będą szczęśliwi, że zbudujemy taką infrastrukturę.Jakoś pan mało przekonujący w sprawie tych igrzysk, panie ministrze...- Wie pan co, patrzę na ten tor bobslejowy, który może rzeczywiście...Przepraszam, to pan powiedział o torze bobslejowym, nie ja...- Znaczy, mówię, że jednym z elementów... Ale tak naprawdę wszystko, co powstanie na igrzyska, będzie funkcjonowało przez lata, dla mieszkańców Małopolski. Już ich widzę, jak na tych bobslejach i saneczkach będą jeździli...- Ale na pewno w hali lodowej... Niech pan zobaczy, co się dzieje na ślizgawce na Stadionie Narodowym.Zapasy tak, pięciobój mniej. Czy pan utrzyma ten system finansowania sportu, który ministra Mucha wprowadziła?- Ale to nie jest tak. Przynależność do którejkolwiek grupy, nazywanej złotą, srebrną, brązową, nie świadczy o finansowaniu. Jest przygotowany algorytm, który finansowanie uzależnia od wyniku sportowego, ilości szkolących się dzieci, młodzieży itd...Ale to hasło minister Muchy: koniec z komunizmem w sporcie. Podpisuje się pan pod nim?- Nie wiem, o co chodziło z tym komunizmem. No nie, to była pańska koleżanka, partyjna i klubowa, pańska poprzedniczka, więc rozumiem, że wiem pan, o co jej chodziło?- Nie pytałem jej o komunizm w sporcie. W każdym razie algorytm, który został przygotowany, już nie ma tego charakteru równościowego dla wszystkich związków, tylko rzeczywiście jest oparty o sukces.A pan naprawdę uważa, że budżetowe finansowanie sportu wyczynowego to jest dobra ścieżka?- Dopóki związki się nie usamodzielnią, a na razie to tylko jeden, dwa, może trzy związki taką samodzielność bytową mają - to trzeba również wspomagać sport wyczynowy.A co by było, gdybyśmy przestali finansować sport wyczynowy? Polska by na tym bardzo ucierpiała?- Zawsze, nie wiem, czy pamięta pan, jak był pan dzieckiem...Pamiętam jak byłem dzieckiem. To było 40 lat temu...- ... to miał pan jakiegoś sportowego idola. Nie wiem, kto to był, ale pewnie pan doskonale potrafi sobie przypomnieć.Pele. Nie sądzę, żeby Brazylia finansowała sport wyczynowy.- Powiem panu, bardziej komunistycznie niż za naszych czasów komunistycznych...Pele był finansowany przez rząd Brazylii?- Na pewno był finansowany. Przynajmniej pośrednio.Tak jak dzisiaj Messi przez rząd Argentyny - bardzo jest finansowany. A Messi jest dzisiaj idolem wszystkich dzieci.- Messiego zakupiono jak miał 15 lat, ale pewnie był wychowany w jakiejś publicznej szkółce piłkarskiej w Argentynie, ale kupiła go La Masia i wychowała go na zawodnika. Także nie Argentyńczycy, tylko Hiszpanie.Patrzę jakie sporty są dzisiaj w Polsce najpopularniejsze: bieganie, rower. Ani sukcesów w bieganiu ani w jeździe rowerem, ale radzimy sobie... wyczynowo. Znaczy niewyczynowo.- Wróćmy do idola. Każdy ma swojego idola i dzieciak, wybierając jakikolwiek sport do uprawiania... Żeby zachęcić dzieciaka, trzeba mu wskazać cel. Celem jest zawsze jakość sportowa: Lewandowski, Błaszczykowski, Pele, Eusebio świętej pamięci.I tak będziemy ich pokazywać, a tymczasem czytam raporty: polskie dzieci coraz grubsze i mniej ruchliwe. Jakoś mało je pan zachęca.- To też uproszczenie, bo jeżeli chodzi o szkołę podstawową, takiego problemu tak do końca nie ma. Problemy, takie prawdziwe, zaczynają się w gimnazjum i liceum, ale to mamy...Czym pan odpędzi dzieci od komputerów?- Mam nadzieję, że taką ofertą masowego sportu i idolami, których będzie coraz więcej.A może właśnie bardziej sport masowy niż ten wyczynowy i pięcioboiści czy wioślarze, którzy jakoś specjalnie nikogo nie zachęcają do uprawiania pięcioboju czy wioślarstwa?- Bardzo by się pan zdziwił, gdyby pan zobaczył, ile dzieci uprawia wstępnie pięciobój nowoczesny. Zaczyna się od pływania i biegania, czyli od dwuboju...I strzelają tam?- ...od bardzo masowego sportu, który można uprawiać całe życie. I do takiego modelu dążymy - żeby zaczynać od sportu, który można uprawiać całe życie, a później selekcjonować ich do poszczególnych sportów. Czy pan jest entuzjastą obowiązkowego alkomatu w każdym samochodzie?- Ja mam alkomat w samochodzie. Nie muszę być entuzjastą, bo już go sobie kupiłem.Ale ma pan, bo miał pan kiedyś z tym problemy?- Nie, kupiłem go dlatego, że wydaje mi się, że czasami po dłuższej kolacji warto zobaczyć, czy warto jechać.To prawda, że kiedyś zdarzyło się panu prowadzić po pijanemu samochód?- Na pewno nie na drodze publicznej.A na jakiej?- Mówię, że nie miałem kolizji na drodze publicznej. Rozumiem. Ale zdarzyła się taka sytuacja. "Wprost" opisuje, że była impreza, pan wstał, wsiadł do samochodu, uderzył w jakąś pryzmę kostki brukowej. - Nie, nie. Plotek nawet nie chce mi się już komentować, dlatego nawet nie reagowałem na zaczepki "Wprost".No to niech pan teraz zareaguje. Było tak czy nie?- Nie było.A jak było? - Nie było tak...Skoro mówi pan, że nie na drodze publicznej prowadził po alkoholu, to rozumiem...- Nie prowadziłem po alkoholu przede wszystkim - to jest pierwszy...No to jaka była sytuacja z tym piciem i wsiadaniem do samochodu?- Nie było picia i wsiadania do samochodu. Miałem kolizję - każdy z nas miał kiedyś w życiu kolizję samochodową.Oczywiście. Ale bez alkoholu?- Bez alkoholu.To dlaczego pan mówi, że "po publicznej drodze po alkoholu nie prowadzę"? W ogóle pan nie prowadzi, rozumiem.- Ten incydent opisywany, że niby gdzieś tam miałem jakiś wypadek, niby po alkoholu, nie dotyczył w ogóle drogi publicznej.Ale był po alkoholu?- Nie, no ile razy mam panu powtarzać?Skoro nie było żadnego problemu alkoholowego... - To co miałem zrobić? Bić się z "Wprost"?Trzeba było powiedzieć, że pan nie prowadzi po alkoholu - nigdy, nigdzie.- Ale przecież to powiedziałem!Nie. Że po drodze publicznej nie.- Nawiązał pan do incydentu opisanego we "Wprost".Nie, zapytałem tylko, czy pan po alkoholu prowadził. Pan powiedział, że nigdy na drodze publicznej.- No to nie - jeżeli pan bardzo tego oczekuje. Więcej na rmf24.pl