Do wypadku doszło podczas pierwszego biegu w meczu pomiędzy Dackarną i Vargarną. Zaraz po starcie czterech żużlowców upadło, a Jonsson z całym impetem uderzył w bandę. - Nie mogłem się ruszyć. Byłem przerażony. Myślałem, że to już koniec, że złamałem kręgosłup i że już nigdy nie będę chodził i zostanę inwalidą, jednak okazało się, że tego dnia był przy mnie mój anioł stróż - opisał Jonsson swój wypadek. Lekarze stwierdzili poza ogólnymi silnymi potłuczeniami naciągnięcia mięśni pleców. - Całe ciało boli mnie tak, że nie mogę nawet włożyć skarpetek. Biorę środki przeciwbólowe lecz czuję potworne bóle pleców przy najmniejszym ruchu. Chciałbym wystartować w Grand Prix Łotwy lecz nie wiem, czy będę w stanie - powiedział Jonsson szwedzkim mediom.