Po ciężko wywalczonym zwycięstwie nad Bułgarią w pięciu setach przyszła przykra porażka, która mocno skomplikowała sytuację Polaków w kontekście awansu do półfinału Ligi Światowej. Włosi ograli "Biało-czerwonych" w 70 minut. Podopieczni Mauro Berruto przez niemal całe spotkanie kontrolowali wydarzenia na parkiecie. - Taka jest siatkówka. Jednego dnia możesz zagrać bardzo dobrze, a następnego wręcz fatalnie. U nas szwankowała zagrywka, mieliśmy też problemy w przyjęciu i popełnialiśmy mnóstwo błędów. Po prostu zagraliśmy źle - stwierdził Anastasi dla którego był to specyficzny pojedynek, bo stawał w szranki ze swoimi byłymi zawodnikami. - Kilka chwil przed pierwszym gwizdkiem sędziego myśli się o tym, ale kiedy mecz się zaczyna jest już zupełnie inaczej. Moi chłopcy to byli ci w czerwonych koszulkach. Zwłaszcza w takim spotkaniu, kiedy gra się nie układa, nie ma co rozważać tego typu spraw. Chciałbym podkreślić, że z Bułgarią wygraliśmy wszyscy razem, a z Włochami wszyscy razem przegraliśmy. Być może jeszcze dostaniemy szansę, ale musimy czekać na rozstrzygnięcie piątkowego meczu Włochy - Bułgaria - podkreślił selekcjoner reprezentacji Polski. W konfrontacji z Bułgarią w decydującym secie kontuzji doznał Zbigniew Bartman. 24-letni zawodnik naderwał mięsień łydki. Czy to wydarzenie miało wpływ na postawę Polaków w konfrontacji z Italią? - Jego przerwa w treningach potrwa minimum sześć tygodni. Oczywiście kontuzja Zbigniewa Bartmana to dla nas trudna sytuacja. On jest ważną postacią w drużynie. Z nim przygotowywaliśmy się do tego turnieju. To bardzo szybki zawodnik, a kiedy nie mamy dobrego przyjęcia, mając go na boisku możemy grać zdecydowanie lepiej i utrudniać życie środkowym bloku przeciwnej drużyny. Po zwycięstwie nad Bułgarią miałem mieszane uczucia. Z jednej strony radość z wygranej, a z drugiej smutek po stracie podstawowego zawodnika. Miałem jednak nadzieję, że moi podopieczni zaprezentują się lepiej - wyznał 50-letni szkoleniowiec. Anastasiego wyraźnie podrażniło pytanie o powrót do kadry Michała Winiarskiego. - Pytajcie Winiarskiego. To nie jest mój problem. Ja chcę mieć w zespole najlepszych zawodników. Dlaczego go nie ma? To pytanie do niego - zaznaczył. Zapytany czy będzie rozmawiał z Winiarskim, czy też czeka na jego decyzję odparł krótko: Proszę o następne pytanie. Ja jestem tutaj. Przegrywam i wygrywam z moimi chłopakami. Robert Kopeć, Gdańsk