- Jeśli chcemy utrzymać się w światowej czołówce, potrzebne są zmiany systemu przygotowań do realizacji zadań w sporcie - odgraża się prezes PKOl Andrzej Kraśnicki i krytykuje system szkolenia na bazie AWF. Podnosi konieczność założenia lepszej od AWF uczelni przygotowującej trenerów. Nie precyzuje jednak, kto miałby ją stworzyć... Pod rękę z Azerbejdżanem Prezes nie chce się też skłaniać ku określeniu tych 10 medali mianem sukcesu bądź porażki, bo "to wszystko wymaga przemyśleń". W jego wypowiedzi najbardziej uderza jednak fragment o światowej czołówce. Panie prezesie, 30. miejsce na świecie dzielimy z "potęgą" klasy Azerbejdżanu, ciekawi mnie zatem, w którym miejscu kończy się ta rozbudowana mocno czołówka? Warto przypomnieć kilka faktów. Z Londynu przywozimy tyle samo medali co z Pekinu - dziesięć, ale tam mieliśmy trzy złote, sześć srebrnych i jeden brązowy. Tym razem mamy tylko dwa złota (Tomasz Majewski i Adrian Zieliński), dwa srebra (Anita Włodarczyk i Sylwia Bogacka), a reszta to brązowe "krążki" (Julia Michalska i Magdalena Fularczyk w wioślarskiej dwójce, Damian Janikowski, Bartłomiej Bonk, Przemysław Miarczyński, Zofia Noceti-Klepacka i kajakowa dwójka: Beata Mikołajczyk i Karolina Naja). Po raz ostatni równie słaby dorobek medalowy mieliśmy w Melbourne, w 1956 r, czyli 11 lat po II wojnie światowej, gdy kraj się dopiero odbudowywał. Do Australii posłaliśmy czterokrotnie mniej sportowców niż do Londynu, a przywieźliśmy jeden złoty medal oraz po cztery srebrne i brązowe. Prawda jest taka, że nakłady na przygotowania rosną z roku na rok, ale efekty spadają. Wniosek jest prosty: zarządzanie w polskim sporcie szwankuje. Upadł mit o polskiej szkole pływackiej Jeszcze niedawno opowiadano legendy o polskiej szkole pływackiej. Zero - tyle medali z Londynu przywiozło 18 pływaków. Ich klęskę najlepiej obrazuje kobieca sztafeta 4x200 m, która w eliminacjach przypłynęła 10 sekund za przedostatnią Słowenią i aż 23 sekundy za zwycięskimi Amerykankami. Obserwatorzy tych zawodów obawiali się, by Polki się nie potopiły! Za wyjątkiem Tomasza Majewskiego i Anity Włodarczyk nasi faworyci polegli na całej linii: Marcin Dołęga w ciężarach, kajakarze z Piotrem Siemionowskim i Martą Walczykiewicz, a nawet przed igrzyskami wygrywający wszystko siatkarze. Dlaczego z formą nie trafili na imprezę czterolecia? Klub do poprawki O ile na problemy z polską piłką rząd nie może zareagować, bo PZPN zasłania się niepodległością i ma ochronę we władzach FIFA i UEFA, o tyle w pozostałych sportach o wiele łatwiej jest o interwencję. Tymczasem gołym okiem widać, że założenie przed trzema laty Klubu Polska Londyn 2012 było trafieniem kulą w płot. Ministerstwo Sportu, głosem dyrektora Jerzego Eliasza, chwali się, że ośmiu z 10 medalistów było objętych programem Klub Polska Londyn 2012. To taka sama prawda, jak to, że aż 117 sportowców, w których zainwestował ten programu, medalu nie zdobyło, a zdecydowana większość nawet nie zbliżyła się do podium. Wśród krytykujących klub Londyn 2012 byli nawet jego uczestnicy, na czele z Tomaszem Majewskim, czy Józef Bejnarowicz - szef Polskiego Związku Kajakarskiego (klub finansował 13 kajakarzy). Zwracali uwagę na to, że klub, skoncentrowany na z góry zamkniętej grupie sportowców, zabija rywalizację i nie daje szansy młodym. Bejnarowicz dodaje, że polskiemu sportowi brakuje wsparcia naukowców - genetyków, dietetyków, fizjologów, ale ci najwyższej klasy kosztują sporo. Za słaby wynik w Londynie dostaje się po głowie ministrze Joannie Musze, ale w tym wypadku ona nie jest winna. Gdy objęła resort, w przygotowaniach do igrzysk karty były już rozdane, pieniądze rozdzielone. Do wyścigu staje coraz więcej rywali Sprawa (mała liczba medali) ma też drugą stronę medalu, na którą zwrócił uwagę Tomasz Majewski. - Na świecie rośnie konkurencja, coraz więcej krajów inwestuje sporo w sport i to daje efekty - podkreślał nasz kulomiot, podając przykład Kazachstanu (z siedmioma złotami na 13. miejscu w klasyfikacji medalowej). Warto jeszcze wymienić ledwie czteromilionową Nową Zelandię (6 złotych, 2 srebrne i 1 brązowy) czy Iran, który z czterema złotymi i pięcioma srebrnymi "krążkami" jest też w tabeli medalowej znacznie wyżej niż my. Australia podnosi larum, że 170 mln dolarów wydane na przygotowania do igrzysk w większości poszły w błoto. "Kangury" zdobyły 35 medali (7 złotych, 16 srebrnych i 12 brązowych), w Pekinie mieli ich 46 (14 złotych). Dziennikarze z Australii zastanawiają się, czy nie lepiej było przekazać te pieniądze na ratowanie bankrutujących szpitali. Tylko 10 mln dolarów trzeba na uratowanie jednego z nich w stanie Victoria... Uczmy się od "Bratanków"! Takie pytania zawsze będą się rodzić. Trzeba je zadawać i doskonalić, systematyzować sport. Ale jednocześnie trzeba wybić sobie z głowy, że uda się osiągnąć widoczną poprawę z igrzysk na igrzyska! Z pewnością jednak można bardziej efektywnie wydać pieniądze. Za dużo mniejszą kasę pogrążeni w kryzysie Węgrzy wytrenowali na Londyn 159 sportowców, którzy wywalczyli aż 17 medali, w tym osiem złotych. Patrzyliśmy na nich z zazdrością. Może warto uczyć się od "bratanków", zamiast snuć wizje nowych szklanych domów, przepraszam, uczelni lepszych od AWF? Skoro przygotowanie zmian, wprowadzenie systemu, który da efekty już za cztery lata, to sprawa nierealna, ważne jest, by sport na stałe awansował w naszej hierarchii narodowej. Na razie zajmujemy się nim i debatujemy od wielkiego dzwonu - po porażkach piłkarzy na mistrzostwach świata czy Europy, albo po zawodach olimpijskich. Nie chodzi tylko o inwestowanie w wyczyn, ale przede wszystkim o popularyzację zdrowego uprawiania sportu. Zdecydowanie za mało mamy ikon sportowych, współczesnych Bońków, Deynów, które są w stanie porwać młodsze pokolenie, oderwać je od komputerowych konsoli. Jeśli tak dalej pójdzie, to ze skrzywionymi kręgosłupami, masowymi zwolnieniami z WF-u, nie poradzą sobie nawet najlepsi na świecie trenerzy. - Chłopak w wieku 12 lat ma dwudziestokilogramową nadwagę i powinno się mu podziękować, ale nie zrobię tego, bo i tak nie ma żadnej selekcji - rozkładał ręce w rozmowie ze mną niedawno jeden z trenerów młodzieży... Z Londynu Michał Białoński