Pamiętacie jeszcze czerwony dywan wśród róż, którym dwa lata temu wprowadzano Beckhama do sąsiadującego z Hollywood Miasta Aniołów? Ameryka witała wielką gwiazdę pewnej, wciąż niezbyt zrozumiałej dla niej dyscypliny. Dzięki sportowej klasie i słynnej twarzy, Beckham miał dokonać tego, co nie udało się takim legendom piłki jak Pele, Cruyff, czy Beckenbauer. Los Angeles Galaxy dało mu najwyższy kontrakt w historii MLS. Anglik zdecydował się opuścić Real Madryt, którego prezes nazwał go pół aktorem, pół piłkarzem. Ramon Calderon wyszedł wtedy na głupca, nakazując Fabio Capello odsunąć Anglika od drużyny. Ten odpowiedział jak profesjonalista - doczekał się swojej szansy, a potem, przy otwartej kurtynie, z niej skorzystał. Jego gra dała Realowi tytuł mistrza Hiszpanii - jedyne poważne trofeum, które zdobył w Primera Division, choć poprawił rekord Gary Linekera w liczbie występów gracza z Anglii w lidze hiszpańskiej. Beckham opuszczał więc Europę jak zwycięzca, ale nikt nie mógł mieć wątpliwości, że to nie ambicja sportowa ciągnie go za ocean. Jedną z najbardziej medialnych rodzin świata, której majątek ocenia się na 112 mln funtów, kusił amerykański rynek. Gdy skończył się miesiąc miodowy w MLS Beckham szybko zorientował się, że pobyt w USA skazuje go na przedwczesną, sportową emeryturę. Z Galaxy nie był w stanie osiągnąć sukcesów nawet na miarę MLS: pierwszy sezon był średni, drugi fatalny. A w Europie ślad po nim ginął. Musiał wymyślić coś, co dałoby mu, choć cień szansy na walkę o czwarty w karierze mundial. W styczniu, kiedy Galaxy ma przerwę, zgodziło się go wypożyczyć do AC Milan, ale Anglik zrobił, co możliwe, by w drużynie Berlusconiego wytrwać do końca sezonu. Dał tym Amerykanom jasny sygnał, że MLS to dla niego rozgrywki trzeciej kategorii. Książka z wypowiedziami Landona Donovana "Eksperyment z Beckhamem" jest więc jak nóż w plecy Anglika. Kolega z zespołu, reprezentant USA wytyka mu brak zaangażowania i profesjonalizmu. "Nie wiem, kiedy stracił zainteresowanie drużyną, ale jeśli ktoś płaci ci dwa razy więcej niż każdemu innemu piłkarzowi, musisz przynajmniej grać wszystkie mecze. Być może Beckham nie jest typem lidera, ale powinien choć tyrać jak wół każdego dnia" - stwierdził Donovan. Anglik odpowiedział, że to reprezentantowi USA zabrakło profesjonalizmu, bo załatwia takie rzeczy publicznie. "Grałem w największych klubach świata, obok największych piłkarzy, i przez 17 lat, nikt nigdy nie zarzucał mi czegoś takiego" - stwierdził. Nie byłoby problemu, gdyby większość Amerykanów stanęła po stronie atakowanego. Gdyby uznała, że Donovan jest słabym piłkarzem szukającym pieniędzy i rozgłosu atakując wielką gwiazdę. Ale po pierwsze Amerykanin słabym graczem nie jest, co udowodnił właśnie na Pucharze Konfederacji prowadząc USA do finału, a po drugie większość ludzi w Ameryce i w LA Galaxy uważa to, co on. Donovan npowiedział to, co myślą niemal wszyscy. Sezon w MLS jest w pełni. Beckhamowi pozostaje jedno: oczyścić się z zarzutów na boisku. Ale przecież zimą znów ucieka do Europy, by Capello zabrał go latem do RPA. My możemy zrozumieć Anglika, każdy z nas czuje, że mistrzostwa świata (wyobrażacie sobie mecz Anglia - USA?) to coś trzy o klasy powazniejszego, niż kopanina w egzotycznej lidze. Problem jest jednak jeden: to Galaxy płaci gigantyczny kontrakt Anglika, który jest o krok od klęski w swojej wielkiej, amerykańskiej misji. A jak zauważył Donovan, wszystko wskazuje na to, że dla Beckhama ta misja już dawno przestała być wielka. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU CZYTAJ TAKŻE: WOJNA DONOVANA Z BECKHAMEM BECKHAM NA CELOWNIKU MANCHESTERU CITY?