Połowa z tuzina Amerykanów (kobiety i mężczyźni), którzy we wtorek przylecieli na lotnisko stolicy Chin, pokazało się w ściśle przylegających do twarzy maskach, osłaniających nos i usta. Jedną z osób "zidentyfikowano" jako Mike'a Friedmana, kolarza torowego. - Przypuszczam, że to ich inicjatywa. Będziemy musieli porozmawiać z nimi i wyjaśnić, co ich do tego skłoniło - powiedział odpowiedzialny za komunikacje z mediami w Komitecie Olimpijskim USA Darryl Seibel. - Powiem tak: nie jestem naukowcem, ale według mnie to nie było konieczne - dodał. Działacze kolarscy próbowali bagatelizować incydent, który Chińczycy mogliby traktować jako prowokację. - Nie sądzę, by potrzebne było jakieś oświadczenie w tej sprawie - powiedziała rzeczniczka związku kolarskiego USA Andrea Smith. Międzynarodowy Komitet Olimpijski oznajmił, że sportowcy mają prawo do wyrażania swych opinii, ale nie powinni tego robić w wiosce olimpijskiej i na obiektach olimpijskich. Zanieczyszczenie powietrza w Pekinie jest od dawna przedmiotem niepokoju i obaw sportowców. MKOl uważa jednak, że nie ma powodów do alarmu.