Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) zakazał w czwartek startu rosyjskich sportowców w najważniejszych wydarzeniach, jak igrzyska olimpijskie i mistrzostwa świata, pod flagą swojego kraju. To jak twierdzą niektórzy - w tym przedstawiciele USA - skrócenie wyroku o dwa lata. Sankcje nie są ich zdaniem współmierne do skandalu, jaki został ujawniony w Rosji. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) rok temu nałożyła na Rosję czteroletni zakaz startu w największych imprezach. To efekt skandalu dopingowego w tym kraju. Rosja odwołała się od kary do CAS, ale Trybunał utrzymał w mocy sankcje, a jedynie zmienił czas ich obowiązywania. Dwuletni zakaz będzie liczony od 17 grudnia 2020 roku. "To jest katastrofalna, niszczycielska decyzja, która uderza w uczciwych sportowców. To cios dla praworządności. Nie ma w tym wyroku żadnego pocieszenia. WADA i MKOl od samego początku manipulowali brudną rosyjską aferą i po raz kolejny polityka jest stawiania na pierwszym miejscu, a nie dobro sportowców" - powiedział Tygart. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego. Chwalą oni wprawdzie odebranie Rosji możliwości organizacji największych imprez sportowych, ale są zawiedzeni innymi elementami wyroku. "Bez względu na to, jaki wpływ na sport będzie miał wyrok, musimy uznać ten ostatni rozdział przerażającej historii za atak na wartości olimpijskie i paraolimpijskie" - napisano w komunikacie.