To był hokej na najwyższym poziomie, jaki mogą wyprodukować ziemskie zespoły. Ekipa "Klonowego Liścia" miała sporą przewagę, często zamykała Amerykanów w ich tercji i nie potrzebowała do tego gry w przewadze. Nie najlepszy dzień miał Martin Brodeur, a obrońca "Jankesów" - Brian Rafalski wręcz przeciwnie, radził sobie wyśmienicie. Kibice nie zdążyli się jeszcze rozsiąść w fotelach, kiedy w 41. sekundzie meczu Rafalski zmusił do kapitulacji golkipera "Diabłów" z New Jersey. Natomiast pokonanie ostoi defensywy USA - Ryana Millera było sztuką nie lada. Udało się to dopiero Ericowi Staalowi, który zmienił tor lotu krążka po uderzeniu z dystansu. Kanadyjczycy tylko przez 23 sekundy cieszyli się z wyrównania. Wszystko przez to, że Brodeur uparł się posyłać ryzykowne podania przez środek lodowiska. Kolejne przechwycił Rafalski, podciągnął kilka metrów i po lodzie skierował "gumę" w krótki róg. Wyrównał Dany Heatley dobitką do pustej bramki po akcji Jonathana Toewsa, ale dobrą robotę wykonał też Brenden Morrow, który skupił na sobie uwagę obrońców i Heatley mógł zrobić to, co do niego należy. Kanada nacierała dalej, ale to USA wyszły na prowadzenie - głównie przez bałagan w defensywie gospodarzy. Bobby Ryan pomknął lewą stroną lodowiska, zagrał w gąszcz ciał przed bramkę, gdzie David Backes z bekhendu wyłożył krążek Chrisowi Druriemu, a ten wbił go do pustej bramki. Gospodarze mieli odrabiać straty, lecz III tercję rozpoczęli od trzech z rzędu gier w osłabieniu (po faulach Staala, Crosby'ego i Perrego). USA dobrze rozgrywały zamek. W pewnym momencie Kanadyjczyków utrzymał przy życiu tylko Drew Doughty, zatrzymując strzelany do "pustaka" krążek. Za moment nawet on był bezradny, bo z dystansu huknął znowu Rafalski, a po drodze kierunek lotu krążka zmienił jeszcze Jamie Langenbrunner. Koniec emocji? Nie przy świetnie dysponowanych w ofensywie Kanadyjczykach! Zespół "Klonowego Liścia" zasypywał bramkę Millera gradem strzałów (bramkarz USA i Buffalo Sabres obronił ich aż 42!). Udało się mu złapać kontakt bramkowy dopiero na 189 s przed końcem, gdy Sidney Crosby wykorzystał nagranie zza bramki Ricka Nasha i przewagę liczebną swojego zespołu. Wydawało się, że wyrównujące trafienie musi paść, gdyż gospodarze zamknęli USA w ich tercji, choć grano 5 na 5 i co chwilę strzelali! "Jankesi" wytrzymali dwie minuty takiego "młynu", aż udało się im wyprowadzić krążek z tercji. W ostatniej minucie trener Mike Babcock wycofał bramkarza. Zach Parise przechwycił krążek i zachował spokój - zamiast wybijać go na uwolnienie, zagrał o bandę do tercji środkowej, a Correy Perry zasłonił go przed rywalem i zamierzał podać partnerowi. Kanadyjczyk nie spodziewał się jednak, że czający się za nim Ryan Kesler rzuci się szczupakiem i wpakuje "gumę" do pustej bramki! W ten sposób amerykański napastnik Vancouver Canuks wbił gwoździa do trumny Kanadzie! USA to drugi po Rosji zespół, który zyskał bezpośredni awans do ćwierćfinału. KOMPLET WYNIKÓW I TABELE TURNIEJU HOKEISTÓW ZNAJDZIESZ TUTAJ! Grupa A Kanada - USA 3-5 (1-2, 1-1, 1-2) Bramki: 0-1 Rafalski (0:41 Suter, Langenbrunner) 1-1 Staal (08:53 Seabrook, Toews) 1-2 Rafalski (09:15) 2-2 Heatley (23:32 Toews, Weber) 2-3 Drury (36:46 Backes, Ryan) 2-4 Langenbrunner (47:09 Rafalski, Suter w przewadze) 3-4 Crosby (56:51 w przewadze Nash, Keith) 3-5 Kesler (59:16 do pustej bramki) Michał Białoński CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rosja - Czechy 4-2! "Sborna" show!