"Jestem dobrze przygotowana, zmobilizowana, ale staram się podchodzić do startu olimpijskiego jak do każdych innych zawodów. Wiem z doświadczenia zdobytego w Atenach i Pekinie, że najgorsze co może spotkać sportowca, to uświadomienie sobie rangi zawodów i związanej z tym presji. Staram się o tym w ogóle nie myśleć" - powiedziała Socha. "Wykonałam ogrom ciężkiej pracy i ufam, że to zaprocentuje. Do startu został tydzień i choć cały czas trenuję, to z coraz mniejszym obciążeniem. We wtorek wieczorem złożę olimpijskie ślubowanie, a w czwartek lecę do Londynu. Im czas mi szybciej upłynie, tym lepiej" - dodała. W 2004 roku w olimpijskim debiucie pochodząca z Pabianic zawodniczka była 11. Cztery lata później w Pekinie zajęła 18. pozycję. "Nie chcę wspominać tych występów, bo nie mam się czym chwalić. Mam nadzieję, że teraz karta się odwróci i wszystko potoczy się po mojej myśli. Wiem już nawet, co na pewno w moim przypadku odróżni igrzyska w Londynie od poprzednich - wreszcie będę na ceremonii otwarcia" - przyznała. "Dwa razy bardzo żałowałam, że nie dane mi było uczestniczyć w tej uroczystości. Do Aten przyleciałam już w trakcie igrzysk, a w Pekinie startowałam pierwszego dnia zawodów. Widziałam otwarcie w telewizji i zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Teraz będzie mi dane przeżyć to osobiście na Stadionie Olimpijskim. Myślę, że to chwila, która ekscytuje każdego sportowca" - wyjaśniła. Turniej szablistek rozegrany zostanie w środę 1 sierpnia, a pierwszą rywalkę Socha pozna w czwartkowym losowaniu. "Z rozstawienia na podstawie rankingu światowego wynika, że będzie to albo Niemka Alexandra Bujdoso, albo Kanadyjka Sandra Sassine. Obie są niżej notowane, ale groźne, bo na igrzyskach słabych nie ma. Z Niemką walczyłam dawno temu, pojedynku z Kanadyjką sobie nie przypominam. Gdybym miała wpływ na los, to wybrałabym Bujdoso, bo jest bardziej przewidywalna" - oceniła tegoroczna brązowa medalistka mistrzostw Europy, która nie chce wybiegać myślami do kolejnych etapów rywalizacji. "Od dobrego początku bardzo dużo zależy, a szczególnie w takiej dyscyplinie jak szermierka, gdzie zawody odbywają się systemem pucharowym i porażka cię eliminuje. Dlatego skupiam się tylko na tej pierwszej walce. Ona będzie najtrudniejsza i najważniejsza. Na szczęście nie tylko ja tak myślę i ta świadomość nie ułatwia życia również rywalkom" - dodała. Szablistki o olimpijskie medale powalczą po raz trzeci w historii. W dwóch poprzednich igrzyskach najlepsza okazała się Amerykanka Mariel Zagunis, która w Londynie chce triumfować po raz trzeci. "Na pewno jest w gronie największych faworytek, obok Rosjanki Zofii Wielikiej i Ukrainki Olgi Charłan. Te trzy zawodniczki plasowały się w czołowych czwórkach prawie każdych zawodów Pucharu Świata, tylko zamieniając się miejscami. Teoretycznie to im powinny przypaść trzy medale, ale sport, szermierka i igrzyska z całą otoczką mają to do siebie, że niespodzianek nie brakuje. Ja mocno wierzę, że jeden krążek uda mi się wyrwać dla siebie" - podsumowała 30-letnia polska szablistka.