Leworęczna Melinda Czink to dobra rywalka, by przekonać się, jaka jest pani forma na trawie? Agnieszka Radwańska: - Rywalka grała bardzo dobrze od pierwszego gema do ostatniego. Tak naprawdę wystarczył jeden mój błąd i sety mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Udało mi się ją przełamać tylko po jednym razie w każdym secie. Było blisko w każdej partii. Kilka razy ratowałam swój serwis przed przełamaniem z jej strony, mecz był dość zacięty. Na korcie prezentowała się pani bardzo dobrze, choć ostatnio nie było powodów do zadowolenia... - Faktycznie, zwłaszcza sezon na kortach ziemnych nie był najlepszy w moim wykonaniu. W Eastbourne przegrałam z Białorusinką Azarenką, która niedawno jeszcze gościła w TOP-10, a w tym turnieju doszła do finału. Nie przegrałam więc z byle kim. Nie przejmuję się tym, co mówi się o mojej formie, ewentualnej zmianie trenera. Gdybym chciała się tym wszystkim przejmować, co mówi się w mediach, chyba zwariowałabym. Staram się robić swoje. W Polsce nie jestem zbyt często, więc mnie to wszystko omija. Opinii o sobie w Internecie nie czytam. Myślę, że to rozsądne, trzeba mieć dystans do wszystkiego. Coraz głośniej o Polakach w Wimbledonie. W drugiej rundzie, po zwycięstwie z Ivanem Ljubiciciem, jest Michał Przysiężny... - Wielkie gratulacje za to zwycięstwo! Wygrał z zawodnikiem z czołówki, tak naprawdę z czołowej 10. Super, nareszcie więcej polskich nazwisk w drabince. Dobrze, że nie jestem sama, ale w całej ekipie i można porozmawiać sobie po polsku. Na pewno jest mi łatwiej, bo nie wszystko kręci się wokół mnie, presja rozkłada się na kilku zawodników. Faktem jest, że cieszymy się z drugiej rundy Michała, myśląc jednocześnie, kogo ja mam w ćwiartce. W ostatnich dwóch latach byłam tu w ćwierćfinale, ale każdemu noga może się podwinąć i można odpaść w pierwszej rundzie. Nawet Roger Federer był w opałach!