Adrian i jego młodszy brat Tomasz, wicemistrz Europy w tej samej kategorii wagowej w 2014 roku, nie będą startowali w stolicy Gruzji. W tym roku obaj trenują według indywidualnego cyklu przygotowań, ich głównym celem jest występ w listopadowych mistrzostwach świata w USA. - Taki program przygotowań na 2015 rok miałem zatwierdzony już kilka miesięcy temu, nie było w nim mistrzostw Europy. Realizuję go zgodnie z planem, dlatego przyznam, że o starcie w Gruzji zupełnie nie myślę. Nie martwię się też za bardzo tym, że ktoś mi tytuł odbierze. Organizmu nie można zbyt mocno forsować, to się może zakończyć kontuzją i końcem marzeń o mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich w 2016 roku - powiedział mistrz olimpijski z Londynu w kat. 85 kg. Zieliński na co dzień trenuje w klubie Tarpan Mrocza pod okiem trenera Jerzego Śliwińskiego. Zajęcia ma dwa razy dziennie, wyjeżdża także na zgrupowania. Na razie nie trenuje na obozach kadry, choć nie wyklucza, że tam także się pojawi. - Sprawdzianem mojej formy przed mistrzostwami świata będą październikowe mistrzostwa Polski. Tam się okaże, jak pracowałem przez kilka poprzednich miesięcy. Ja naprawdę nie dałem sobie żadnego +luzu+, na treningach dźwigam tak, jak na zgrupowaniach, a czasami nawet mocniej. Jednak nie mogę już się rozmieniać na drobne, nie ma na to zwyczajnie czasu - przyznał czołowy polski sztangista. Mistrz Europy z Tel Awiwu podkreśla, że obecnie przygotowanie dwóch szczytów formy w roku nie jest możliwe. Kilka razy można za to startować na 60, 70 procent swoich możliwości. - Wtedy prawdopodobieństwo złapania kontuzji jest znacznie mniejsze, taki start człowiek traktuje bardziej treningowo. Ale gdybym w tym roku zdecydował się na start w mistrzostwach Europy i świata, to prawdopodobnie zabrakłoby mi czasu na przygotowanie do igrzysk w Rio. A medal olimpijski jest dla sportowca najważniejszy - wyjaśnił Zieliński. Święta wielkanocne sztangista będzie spędzał w Ciechanowie wraz z rodziną swojej narzeczonej. Już tam jest, ale - jak przyznaje - podczas przygotowań pożytku z niego nie ma żadnego. - To domena pań, sam w kuchni narobiłbym więcej problemów niż przyniósł pożytku. Pomagam... trzymając kciuki, aby się wszystko udało - powiedział ze śmiechem. Jak twierdzi, nie ma specjalnie ulubionych świątecznych potraw, jest ...wszystkożerny. Zjada to, co jest. Ale nie jest żarłokiem, który siedzi przy suto zastawionym stole od rana do wieczora. Także podczas świąt musi zwracać uwagę na to, aby nie przyjąć zbyt wielu kalorii. - Nigdy nie jem na siłę. Po zmianie kategorii wagowej z 85 na 94 kg, nie muszę już bardzo rygorystycznie przestrzegać zaleceń dietetyka, ale dobre nawyki mi pozostały. Obżarstwo nikomu nie służy - zakończył.