"Zawsze chciałem być mistrzem i to wcale się nie zmieniło. Wiele razy w poprzednich latach, gdyby nie kłopoty sprzętowe, mógłbym być bliki osiągnięcia tego celu. Ludzie zapominają, że defekty powodują nie tylko utratę punktów, ale też brak pewności siebie. Jestem w najlepszej formie mentalnej od 3 czy 4 lat i to bardzo pomaga" - mówi Leigh Adams na łamach swojego serwisu internetowego. Żużlowiec z Antypodów z nadzieję czeka na turniej w duńskiej Kopenhadze. Przed dwoma tygodniami - w Szwecji - odrobił do Nickiego Pedersena stratę 10 punktów. Teraz dzieli ich jeszcze 15 "oczek" i przynajmniej część tego dystansu "Kangur" chciałby zniwelować właśnie na Półwyspie Jutlandzkim. "Z nadzieją czekam na występ w Danii. Tam jest naprawdę dobry tor i nie jestem pewien czy znajdzie się wielu zawodników, którzy będą dysponować tak dobrym sprzętem, jak ja na tamtejszym obiekcie" - twierdzi Adams. Uczestnik cyklu Grand Prix wierzy, że opanowanie drogi do zwycięstwa w sobotnim turnieju, to jego najsilniejsza strona. "Kluczem jest wybór najlepszej ścieżki, a to ostatnio mój atut" - stwierdza Australijczyk. Adams od lat plasuje się w ścisłej światowej czołówce. Przez ten czas jednak nie udało mu się osiągnąć spektakularnego triumfu, o którym marzy. Tytuł Indywidualnego Mistrza Świata jest w zasięgu żużlowca, ale rywali w walce o niego ma znakomitych. Z Nicki Pedersenem, Gregiem Hancockiem i Hansem Andersenem - najbliżej sklasyfikowanymi przeciwnikami - przyjdzie mu stoczyć ciężki bój. Kolejna jego odsłona już w sobotni wieczór w Kopenhadze. Konrad Chudziński