Pierwsze kroki Adamka w wadze ciężkiej były świetnie zaplanowane i logiczne. Na debiut wybrano Andrzeja Gołotę - ikonę zawodowego boksu w Polsce, pięściarza rozpoznawalnego na całym świecie. Dzięki efektownej wygranej nad cieniem "Endrju" (to osobna kwestia, czy ta walka miała sens dla Gołoty) Tomasz z przytupem i melodyjką zagościł w królewskiej kategorii wagowej. Następnie wybór padł na Jasona Estradę, pięściarza w Polsce mało znanego, ale o sporych umiejętnościach i solidnej szczęce. Nie bez kozery guru dziennikarzy piszących o boksie, Janusz Pindera, zapytany przeze mnie o Estradę przyznał, że bardziej obawia się tej konfrontacji "Górala" niż kolejnej z Chrisem Arreolą. Amerykanin meksykańskiego pochodzenia był następnym - po zaliczonym teście z Estradą - mądrym wyborem promotorów Adamka. "Koszmar" w ubiegłym roku rywalizował o pas WBC z samym Witalijem Kliczką, a dzięki topornemu, ale efektownemu stylowi walki jest popularny w USA. Arreola miał być za silny i za duży dla "małego" i "nienaturalnego" ciężkiego, jakim z uporem maniaka określany bywa Tomasz, ale i tym razem okazało się, że Adamek ma papiery na odnoszenie zwycięstw w wadze ciężkiej. Po pewnym triumfie nad Chrisem (warto podkreślić, że odniesionym na jego terenie w Kalifornii) coraz śmielej zaczęto przebąkiwać o walce Adamka z jednym z braci Kliczko. Decyzja sztabu naszego pięściarza potwierdziła te pogłoski. Zakontraktowano walkę z Michaelem Grantem, który najlepsze lata ma co prawda za sobą, ale warunkami fizycznymi nie ustępuje ukraińskim czempionom. "Góral" podczas sierpniowej potyczki przeżył chwilę grozy (przed poważnymi tarapatami po mocnym ciosie Amerykanina uratował go gong kończący rundę), ale zwyciężył, raz na zawsze kończąc chyba bezzasadne rozważania na temat "małych" i "dużych" ciężkich. O walce Adamek - Kliczko było coraz głośniej. Wstępnie ogłoszono nawet, że Tomasz i Witalij skrzyżują rękawice w pierwszej połowie marca 2011 w nowojorskiej Madison Square Garden. Podczas krótkiego pobytu "Górala" (niedługo po walce z Grantem) w Polsce miałem okazję porozmawiać z nim na temat najbliższych planów. Przyznał, że wciąż uczy się wagi ciężkiej i potrzebuje jeszcze jednej walki na przetarcie. Ostatnim elementem układanki, której rozwiązaniem ma być życiowa forma Adamka w walce o pas miało być grudniowe starcie z Vinny'm Maddalone. Spora grupa fanów protestowała, część zastanawiała się, czemu po Grancie (a przed awizowanym Kliczko) nie wybrano innego "wieżowca", ale zakontraktowanie Maddalone jeszcze trzyma się kupy. Adamek chciał mocniejszego, bo przeprowadzonego w warunkach realnej walki, sparingu z ambitnym, napierającym do przodu rywalem i taki dostanie, a kibice - w co wierzę mimo różnic dzielących obu pięściarzy - nie będą się zbytnio nudzić. Nikt nie zakłada porażki "Górala" (co trochę wpływa na przeciętne zainteresowanie walką), dlatego już teraz głośniej jest nie o Maddalone, ale o kolejnym możliwym rywalu Tomasza. I tu pojawiają się schody. Starcie z Ukraińcem, które do niedawna wydawało się niemal przesądzone, oddaliła decyzja podjęta na ostatnim kongresie WBC. Witalij chciał bić się z Polakiem, jego zdanie podzielał również prezydent federacji Jose Sulaiman, ale ostatecznie starszy z braci Kliczko ma zmierzyć się ze zwycięzcą pojedynku Odlanier Solis - Ray Austin (oficjalny eliminator WBC). Nadzieją na doprowadzenie do pojedynku w najbliższym możliwym czasie jest zainteresowanie HBO. Stacja chce tej walki i daje na nią pieniądze, a te jak wiemy rządzą w boksie. Jak przyznał niedawno Adamek, inną opcją oprócz Witalija jest jego brat Władymir i David Haye. Obóz "Górala" negocjuje również z ... Royem Jonesem Juniorem. Absurd chęci doprowadzenia do tego pojedynku trafnie podsumował ekspert ESPN Dan Rafael, nazywając ją pięściarskim pogrzebem utytułowanego Amerykanina. Jones Jr przez lata był postrachem zawodowych ringów, a umiejętności technicznych, niesamowitej szybkości i refleksu mogli pozazdrościć mu prawie wszyscy koledzy po fachu. Lata świetności byłego wielkiego mistrza minęły jednak bezpowrotnie, dziś degraduje swoją legendę kompromitując się w ringu z Danny'm Greenem (porażka przez KO w 1. rundzie) i Bernardem Hopkinsem (nie zrobił praktycznie nic, żeby wygrać walkę, która śmiało może kandydować do tytułu największego bokserskiego nieporozumienia 2010 roku). Adamek nie potrzebuje dziś Jonesa Juniora, chociaż to wciąż jest i już zawsze będzie wielkie nazwisko zawodowego boksu. Gołota, Estrada, Arreola, Grant, nawet Maddalone - te walki da się połączyć w logiczną całość, Roy kompletnie do nich nie pasuje ... Wiem, że boks zawodowy, jak nazwa wskazuje wiąże się z zarobkami, ale będący przez wielu uważany za czwartego po trójce mistrzów świata pięściarza wagi ciężkiej Adamek powinien teraz zabiegać ze wszystkich sił o walkę o pas, bo Jones Junior to, na tym etapie kariery, tylko stosunkowo łatwy zarobek i strata czasu dla "Górala". Dyskutuj z Darkiem Jaroniem na jego blogu!