Jakiekolwiek wnioski dotyczące walki muszę rozpocząć od samokrytyki. Tropem wielu ekspertów - totalnie (jak ja) nieświadomych obecnej dyspozycji Amerykanina - postawiłem na proste, łatwe i, o ile to w boksie możliwe, przyjemne zwycięstwo Adamka. Grant sumiennie przygotował się do pojedynku i z dobrej strony przypomniał o sobie fanom zawodowego boksu, a nie był jedynie dwumetrowym workiem treningowym, co prognozowali niektórzy. Cóż, gdyby głupota latała fruwałbym teraz pod redakcyjnym sufitem... Dość tego biczowania, wróćmy do walki. Zastanawiają mnie pesymistyczne i negatywne oceny postawy Adamka. Wygrał (chociaż 118-110 to wynik jak dla mnie na wyrost), nie dał się posłać na deski, pokazał, że szczękę ma co najmniej solidną, o ile nie granitową, a gdyby polscy piłkarze mieli chociaż kawałek z jego charakteru, to ich mecze oglądałoby się nie z zażenowaniem, a ze sporą przyjemnością. I chyba definitywnie zakończył kretyńskie wręcz debaty nad tym, czy jest ciężkim z prawdziwego zdarzenia czy też nie. Jeżeli ktoś jeszcze sądzi, że bokser z tej dywizji musi być ociężałym klocem niech prześledzi dokonania chociażby Evandera Holyfielda. Ok, Adamek nie ma petardy w ręce, ale boks to nie zawody polegające na jak najmocniejszym przywaleniu łapą w cel, tylko próba przechytrzenia rywala i dążenie do odebrania mu chęci do boksowania. Mistrzem nokautu w HW "Góral" nigdy nie będzie, ale sprytu, szybkości i sposobu, w jaki neutralizuje poczynania oponentów można mu pozazdrościć. Konfrontacja z Grantem miała dać odpowiedź na pytanie dotyczące awizowanej walki Tomasza z jednym z braci Kliczko. Czy dała? Po części tak, a to za sprawą Granta, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Amerykanin co prawda nie dysponuje arsenałem podobnym do Witalija lub Władymira, ale spokojem, operowaniem lewą i kontrami z prawej w pewnym stopniu przypominał aktualnych czempionów. Adamek, mimo kryzysu z końcowych sekund szóstej rundy (nadział się na kontrę, na szczęście prawy prosty Granta był dość krótki), wypadł na jego tle okazale. Czy Adamek jest na dzień dzisiejszy gotowy na Ukraińców? Nie jest, bo nie musi. Do takiego starcia - ze względu na plany braci (Witalij w październiku będzie boksował z Shannonem Briggsem, Władymir we wrześniu z Samuelem Peterem) - może dojść dopiero na początku przyszłego roku, czyli "Góral" ma czas na wyciągnięcie wniosków i wyeliminowanie błędów przed zbliżającym się pojedynkiem o pas. Nasz pięściarz co prawda wielokrotnie podkreślał, że sam nie wybiera sobie rywali, ale jestem spokojny co do tego, że jak już dojdzie do starcia z Witkiem lub Władkiem, to będzie do niego optymalnie przygotowany. Adamek ma plan, chce być mistrzem świata wagi ciężkiej. Plan ten realizuje idealnie, stawiając kolejne kroki w HW, regularnie zwiększając poziom trudności. Na końcu tej drogi stoi jeden z ukraińskich czempionów. Po walce z Grantem pojawiły się już pogłoski dotyczące kolejnych rywali dla "Górala". Jedna z dróg zakłada starcie z kolejnym wielkoludem (Lance Whitaker mierzy 203 cm), inna - znacznie ciekawsza - konfrontację z niepokonanym Odlanierem Solisem. To byłby kawał walki, która na pewno zrobiłaby wiele szumu w wadze ciężkiej, ale jak dla mnie idealnym, ale i pewnie nierealnym ze względu na podejście Brytyjczyka, scenariuszem byłoby spotkanie Tomasza z Davidem Haye, a następnie, w przypadku zwycięstwa Polaka, unifikacyjny pojedynek z Witalijem lub Władymirem...aż się człowiek rozmarzył. Porozmawiaj z Darkiem Jaroniem na jego blogu!